piątek, 28 sierpnia 2015

Po­dobno na całym świe­cie ist­nieją tylko 3 tematy któ­rych nie poru­sza się w towa­rzy­stwie. Więk­szośc z Was pew­nie wie już o czym mówię ale dla tych, któ­rzy dopiero wstali po cało­no­cnej impre­zie małe przy­po­mnie­nie; cho­dzi o seks, reli­gię i pie­nią­dze! Taaak, już wiem o czym myśli­cie: znowu te pie­nią­dze… No i w sumie to macie rację, bo już nie­raz o nich wspo­mi­na­łem, a nawet poświę­ci­łem im całego posta. Dla tych, któ­rzy nie bar­dzo wie­dzą o co kaman małe przy­po­mnie­nie: Im więcej masz, tym więcej chcesz

Ale dzi­siaj chcia­łem ude­rzyć z tro­chę innej strony. Dro­dzy rodzice: przy­go­tuj­cie się na ostrą kry­tykę. Na począ­tek kilka fak­tów;
1) Czło­wiek bez pięnię­dzy jest dzi­siaj nikim. Zga­dza­cie się?
2) Me­dia przez reklamy kre­dy­tów, nowych zaba­wek (nie tylko dla dzieci np. Smar­twatch – ZBEREŹNICY!) sta­rają się nam udo­wod­nić, że bez pie­nię­dzy nie damy sobie rady, więc faj­nie byłoby je mieć.
3) Jeżeli zgo­dzi­li­ście się z pkt 1, to ja Was zaraz z błędu wypro­wa­dzę!



Pa­mię­tam jak mając 8 lat posze­dłem do pierw­szej komu­nii. Tak, pamię­tam ten dzień! Może nie tak jakby to było wczoraj, ale mimo to dosyć dobrze. Naj­pierw było mnó­stwo stresu, bo gar­ni­tur, bo buty, bo co jak pomylę się przy ambo­nie. Ale to jest nor­malne i szybko mija, a potem… Potem było obże­ra­nie się bom­bo­nier­kami, a nawet roz­da­wa­nie ich na podwórku (te naj­gor­sze odda­wa­łem raczej śred­nio lubia­nym kole­gom, ale cicho – prze­cież nie muszą tego wie­dzieć)
A teraz do rze­czy: myśli­cie, że Wasze dziecko też będzie miało takie wspo­mnie­nia? Chyba sobie jaja robi­cie! Jasne, że nie! Ze zdjęć będzie wie­działo, że kole­żanka z ławki miała za długą sukienkę i jesz­cze, że naj­lep­szym pre­zen­tem był nowy Asus od cioci Haliny. To tyle, bo wię­cej raczej nie zapa­mięta.
Dro­dzy Rodzice,
Pierw­szy życiowy (podobno świa­domy) egza­min Waszego w któ­rym brało udział Wasze dziecko oblany! Ale nie przej­muj­cie się, może następ­nym razem pój­dzie lepiej…



Ma­jąc 17 lat tata zapi­sał mnie na prawo jazdy. To był dla mnie raczej test na wytrzy­ma­łość. Jeżeli jeste­ście cie­kawi, co z niego wynio­słem, to przed prze­czy­ta­niem zapnij­cie pasy: Test na odporność psychiczną
Od razu Wam powiem, że wąt­pię w to, żeby Wasze pocie­chy doszły do takich wnio­sków, bo jak już dostaną ten drugi w swoim życiu wym­arzony pla­stik, to roz­pocz­nie się kolejny kon­kurs: tym razem na naj­pięk­niej­szy samo­chód. A Wam, moi kochani, zosta­nie jedy­nie pójść do apteki po Sto­pe­ran, żeby przy­pad­kiem nie posrać się ze stra­chu o nowego Golfa 7 jak przyj­dzie zima. Prze­cież to wia­dome, że dużo łatwiej jest zdać prawo jazdy w lecie. Mylę się? To mnie popraw­cie. 



No cóż… Chcąc Was pocie­szyć, mogę powie­dzieć tylko: Nie przej­muj­cie się! W końcu do trzech razy sztuka. Naj­waż­niej­szy egza­min - matura - dopiero przed Wami!
Po­dobno jest to egza­min doj­rza­ło­ści. Mówię "podobno", bo niby jak do cho­lery on ma spraw­dzić naszą doj­rza­łość? Aaa no tak! Trzeba zabrać magiczny pla­stik. W końcu nad­cho­dzi ten długo ocze­ki­wany dzień, jesz­cze tylko kilka godzin i po całym przedma­tu­ral­nym stre­sie, nie­prze­spa­nych nocach i wszyst­kich repe­ty­to­riach będzie można zapo­mnieć!
No dobra, już nie ściem­niaj­cie. I tak wiem, że uczy­li­ście się dzień przed. A wszystko po to, żeby po połu­dniu wsiąść do swo­jego Golfa 7, poje­chać w końcu do dziad­ków po te dwie stówy a wie­czo­rem nawa­lić się na domówce u kum­pla (faj­nie byłoby przy oka­zji nie obrzy­gać mu cze­goś).

Ko­chani żywi­ciele rodziny,
Jak dobrze wie­cie, teraz nie mogę mieć już do Was pre­ten­sji. Bo zro­bi­li­ście wszystko co w Waszej mocy, żeby Wasze dzecko wyszło na ludzi: zapro­wa­dzi­li­ście do Pierw­szej Komu­nii, dali­ście kasę na prawko i zna­leź­li­ście naj­lep­szego w mie­ście kore­pe­ty­tora z matmy (60 zł/h), bo prze­cież pie­nią­dze tak naprawdę nie mają zna­cze­nia. Teraz zostaje Wam tylko patrzeć i cze­kać na chwilę w któ­rej Wasza naj­zdol­niej­sza pocie­cha założy rodzinę i weź­mie Was za wzór godny naśla­do­wa­nia. 

Posted on 18:59 by Unknown

17 comments

niedziela, 23 sierpnia 2015

Wróciłem z Wrocławia; miasta pełnego niespodzianek, zabytkowych uliczek, kawiarni i miejsc w których można dobrze zjeść. Specjalnie nie napisałem ,że tanio, bo cena jest zawsze kwestią sporną. Dla jednego 25 zł za obiad to przyzwoita cena (zwłaszcza jeśli po takim obiedzie nie potrafi wstać z krzesła) a dla kogoś innego wydanie takiej kwoty na coś co za chwilę i tak zniknie z talerza może być absurdalne. A w dodatku zanim się dostanie wreszcie ten talerz pełen mięcha trzeba tyle czekać. Jak masz szczęście to poczekasz sobie przy stoliku, ale możesz też natrafić na długą kolejkę oczekujących na wolne miejsce przed tobą. I tu pojawia się problem: jak wystać te 40 minut i nie zanudzić się na śmierć?

Jest to nie lada wyczyn, ale na pocieszenie powiem wam, że czekanie na stolik to jeszcze nic w porównaniu z kolejką do lekarza.  Nie chodzi tu tylko o długość tej kolejki, ale o sam fakt czekania. Bo o ile odstanie w niekończącym się wężu do dziekanatu przynosi często jakiś tam skutek; (nierzadko ten oczekiwany), to stojąc w kolejce po jedzenie można się wnerwić do tego stopnia, że głód sam mija. Czyli podsumowując problem goni problem. Dlatego decydując się na coś tak szalonego jak wyjście z domu najlepiej wyposażyć się w paczkę dobrego humoru. Tylko, żeby to było takie proste... Prawda jest taka, że ci wszyscy upierdliwi ludzie czekający na zbawienie sami sobie uprzykrzają życie. Chcecie przykładu? Proszę bardzo!


Jak co środę rano biegniesz sobie do sklepu, bo chcesz dostać jeszcze świeżutki egzemplarz swojego ulubionego tygodnika. Niestety! Drzwi są jeszcze zamknięte a przed sklepem stoi już taka kolejka, że zdążysz ugotować obiad i wrócić. No dobra, tylko, że jak tak zrobisz to z twoją gazetą będziesz się musiał już pożegnać dlatego zostajesz. Gratuluję zawziętości, ale ona niestety nie pomoże Ci nie pomoże. Przy najbliższej okazji wyjdziesz z siebie i staniesz obok bo akurat dwie sąsiadki zaczną opowiadać o tym jaka to impreza była dzisiaj w nocy u Kowalskich ,że całą klatkę pobudzili. Możesz tego słuchać z boku i  nosić się z zamiarem powiedzenia: A gówno Cię to babo obchodzi! Albo podejść nieoczekiwanie i zmienić temat pytając np o to czy promocja na pomidory to miała być od dzisiaj czy od jutra? Najlepiej przygotuj sobie jeszcze aparat, żeby zrobić swoim sąsiadkom zdjęcie z miną "Yyy, ale o co chodzi?"
Taka forma żartu na pewno będzie lepsza niż wściekanie się przez kolejne pół godziny.



Jest jeszcze jedna metoda na radzenie sobie z długimi kolejkami na które jesteśmy skazani a znana jest ona przede wszystkim studentom no, bo kto inny jak nie student potrafi się bardzo szybko dostosować do sytuacji. I nie musi to być sprawa najwyższej wagi. Wystarczy, że w grę wchodzi jego własny interes. Nie ma tu znaczenia czy chodzi o niesprawiedliwą ocenę z egzaminu od wykładowcy, którego sam nie lubisz, czy o to ,że ta menda z dziekanatu klepie przez ten telefon już od godziny a jeszcze nie zdążyła obgadać wszystkich swoich znajomych. W końcu ty też jesteś studentem i Tobie tak jak innym należy się szacunek. 
Szkoda tylko, że nie wszyscy potrafią tak wykorzystać swój cenny czas w kolejce do...

Posted on 16:24 by Unknown

17 comments

wtorek, 18 sierpnia 2015

Dziś czas na kolejną krytykę naszego bzdurnego postępowania, które w skrajnych przypadkach może doprowadzić do rozchwiania emocjonalnego, depresji lub w skrajnych przypadkach zaprowadzić nas do zakładu dla obłąkanych. To wszystko brzmi może dla was trochę absurdalnie, ale taki właśnie mogą być skutki płaczu. Ale, żeby w ogóle ten post miał jakikolwiek sens, to najpierw przytoczę wam definicję płaczu z najpopularniejszego wśród gimbazjalistów źródła wiedzy. Reszty mówić wam nie trzeba.
Płacz stan emocjonalny, będący reakcją na strach, ból, smutek, żal lub złość. Objawami płaczu są łzawienie, szlochanie i łkanie. Płacz jest także jednym ze ,stanów jakie towarzyszą nam w trakcie rozmowy z drugą osobą.
Płacz może być związany z pozytywnym, głębokim, wewnętrznym przeżyciem, któremu towarzyszą tzw. "łzy szczęścia". Są to często sytuacje podniosłe, szczęśliwe lub radosne. Niektóre osoby reagują płaczem na "piękno", gdy słyszą wspaniałą emocjonalną muzykę lub podziwiają piękny widok.

Czyli generalnie rzecz biorąc płacz jest dobry. Jak małe dziecko czuje ból, bo uderzyło się w głowę to płacze, jak pokłóci się ze swoją przyjaciółką z podwórka, ale tego żałuje to płacze. Ta definicja u góry mówi też o tym, że płacz może być oznaką szczęścia. Kobiety często wzruszają się oglądając romanse, albo patrząc jak ich dziecko stawia pierwsze w swoim życiu kroki. Większość z nich reaguje też płaczem, kiedy poczują się zranione, bo pokłóciły się ze swoim ukochanym.


Oczywiście są też kobiety, które mają serce z kamienia I wrzeszcząc na swojego faceta, chcą pokazać swoją siłę. Ale koniec końców wygląda tak, że zamykają się potem w pokoju I kładą do łóżka ze swoim niezbędnikiem w danej chwili – paczką chusteczek. A mężczyźni? Jak właściwie się zachowują, kiedy nie są w stanie wytrzymać sami ze sobą? IDĄ NA PIWO! To oczywiste, bo przecież trzeba jakoś odreagować te wszystkie stresujące sytuacje. Dlaczego nie mogą się tak samo jak kobiety zamknąć w pokoju I szlochać do poduszki? Odpowiedź jest prosta a Muniek Staszczyk w swojej piosence ciągle to podkreśla, że przecież: Chłopaki nie płaczą. Nie można mieć do niego o to pretensji, bo piosenka jest hiciorem na każdej imprezie a wszyscy świetnie się przy niej bawią. Dzisiaj jednak nie chodzi mi o piosenkę, ale o sam fakt, że skoro mężczyzna ma być odważny, przystojny I wysportowany, to on nie może płakać! Przecież jego reputacja ległaby w gruzach, wszystkie kobiety by się z niego śmiały, że o kumplach już nie wspomnę, bo I tak byłby zrujnowany. A właściwie czemu? Dlatego, że pokazał co naprawdę czuje? Nie! Dlatego, że pokazał jaki jest słaby... Nie miał siły, żeby powstrzymać swoje łzy. Taki przystojny napakowany facet płacze...porażka.


Czy dzieciom wolno płakać?
Wszyscy dobrze wiemy o tym, że tak naprawdę to nie nasza wina, że nie możemy sobie popłakać, kiedy jest źle. To wszystko wina kobiet! To przecież one wymagają od nas, żebyśmy byli twardzi. Bzdura, jedna z największych jakie słyszałem, ale słyszałem ich wiele, więc chyba nie powinno mnie to dziwić. Słuchajcie! Nie udawajcie idiotów, którzy nie wiedzą, że wszystkiemu winne są media. Przecież to one pokazują wiecznie twardych facetów. Wdzieliście kiedyś żeby mężczyzna w telewizji płakał? Ja też nie! Ale to nie jest jeszcze najgorsze. Najbardziej krzywdzącą rzeczą jest płacz młodego chłopca, powiedzmy takiego, który ma 10 lat.Nie płacz. No co Ty baba jesteś!?” I w tym samym momencie chłopak próbuje się opanować: Dobra stary otrząśnij się, już jest po wszystkim. A wcale, że nie!
Powstrzymywanie swoich emocji jest gównianym rozwiązaniem, bo one prędzej, czy później I tak z Ciebie wyjdą a lepiej, żeby skończyło się na wysmarkaniu paczki chusteczek niż na czyimś złamanym nosie. A wracając jeszcze do dzisiejszych kobiet, to prawda jest taka, że w ich oczach nie stracisz na wartości, jeśli zobaczą u Ciebie łzę w oku. Ba! Właśnie dzięki temu zyskasz, bo kobieta, którą kochasz będzie wiedziała I widziała, że jej ukochany nawet, jeśli udaje twardego, potrzebuje jej wsparcia. Jak chcecie możemy zrobić sondę, ale daje sobie głowę uciąć, że większość kobiet chce prawdziwego mężczyzny u boku a nie napakowanego mięśniaka, który będzie udawał, że jest twardy a swoje smutki zapijał browarem.

Posted on 21:23 by Unknown

9 comments

czwartek, 13 sierpnia 2015

Nasz dzisiejszy świat jest tak porąbany, że praktycznie cały czas musimy stawiać do walki w  konkursach, wyzwaniach i testach. Zastanawialiście się kiedyś po co? No jasne! Przecież każdy się nad tym zastanawia i dochodzimy do tego samego wniosku: że ta ciała walka o lepsze jutro jest bez sensu, że jeszcze jesteśmy zbyt słabi i że jednak nie damy    rady. Ale czy tak naprawdę musimy to robić? Czy musimy podchodzić do matury? Czy musimy koniecznie brać udział w jakimś   hucznym wydarzeniu, żeby się pokazać, albo czy musimy koniecznie mieć tą prostokątną plakietkę, która zwie się prawo jazdy? 


To zbyt wiele pytań na jednego posta dlatego zdecydowałem się spróbować odpowiedzieć na jedno z nich: Po co, komu do szczęścia te zakichane prawo jazdy? Jak to po co? Przecież każdy porządny człowiek, który skończył 18 lat musi mieć prawo jazdy, nawet jeśli się do tego kompletnie nie nadaje. No, ale dobrze niech wam już będzie, że te prawo jazdy jest potrzebne i wybieramy się w końcu na   ten długo wyczekiwany egzamin. 

Pierwszy błąd jaki popełnia większość ludzi zaraz po wyjściu ze zdanej teorii to taki, że pakują się do tej poczekalni 2 x 2 i gnieżdżą się wśród tych wszystkich poddenerwowanych ludzi. Czasami zastanawiam się gdzie jest kres bezmyślności ludzkiej. Dlaczego? Bo może i w tej poczekalni znajdziesz miejsce od siedzenia, ale zaraz obok napatoczy Ci się jakiś niedorajda i zacznie opowiadać, że to jest już jego siódmy egzamin, ale on się nie martwi, bo gorszego egzaminatora niż miał ostatnio to już nie da się dostać.  Już zanim wsiadł do samochodu zaczął coś przeklinać pod nosem,  jeszcze nie zdążyłem się w ogóle przygotować do jazdy, on już narzekał, że i tak źle ustawiłem lusterka, że powinienem już mieć zapięte pasy i czemu to wszystko tak długo trwa? Czy pan nie wie co ma robić? No i słysząc taką historię jeszcze zanim wejdziesz do samochodu zaczynasz myśleć o tym, że skoro on miał takiego pecha to z Tobą pewnie nie będzie inaczej. Tylko jaki jest sens się stresować skoro egzamin się jeszcze nie zaczął? 



Tak naprawdę nie na najmniejszego znaczenia czy najpierw ustawisz fotel, czy lusterka. To jest tylko ich widzi mi się, żeby sobie pomarudzić, bo się nie wyspali, bo kawa miała o jedną łyżeczkę cukru za dużo, albo jego przełożony znowu wstał lewą nogą  i dostał opieprz za to, że żyje. Voila! Właśnie poznałeś powód przez który nie zdasz tego egzaminu i jak usłyszysz taką gadkę to lepiej przyszykuj sobie już gotówkę na kolejny termin. No, ale dosyć już tego straszenia, bo to przecież tylko plac manewrowy a prawdziwa jazda zaczyna się dopiero na mieście. Do dziś pamiętam jak mój egzaminator poprosił mnie o dynamiczną jazdę, a ja wyjechałem z WORD-u z piskiem opon!
Ci najbardziej wredni egzaminatorzy zabiorą Cię na drogę gdzie średnio co 600m będziesz miał pasy a zasada jest taka, że jak jest zebra, to pieszy ma pierwszeństwo. Że niby mam się zatrzymywać przed każdymi pasami kiedy ktoś chce przejść lub jest w pobliżu przejścia ? Ustąpisz – źle, bo utrudniasz ruch, nie ustąpisz – jeszcze gorzej, bo łamiesz przepisy i w zasadzie to możesz się już z tym egzaminem pożegnać. Najgorsi jednak są przechodnie, którzy widząc L-kę  egzaminacyjną już automatycznie się zatrzymują, żeby ją przepuścić . W takiej chwili powinieneś z tego auta wyjść, powiedzieć DZIĘKUJĘ ! A potem poprosić grzecznie o pieniądze na kolejny egzamin. No ,ale skoro zaraz za pasami pojawił się parking to teraz proszę zaparkować . I albo usłyszysz, że masz zaparkować w wyznaczonym przez niego miejscu, albo że po prostu masz zaparkować. W sumie ot nie wiadomo co gorsze, bo jak w wyznaczonym przez niego miejscu zaparkujesz źle, to da Ci prawdopodobnie jeszcze szansę do poprawy za drugim razem. Jeżeli w wyznaczonym przez siebie miejscu coś spieprzysz to już jest kaplica . Najgłupsze pytanie jakie można odstać po zaparkowaniu samochodu prostopadle brzmi: Czy jest możliwość wyjścia z obu stron. Wiecie dlaczego najgłupsze ? Bo przecież zawsze jeszcze zostaje bagażnik!


Dlaczego ludzie oblewają prawo jazdy ?
Bo nie potrafią jeździć? Bo akurat pies wyjdzie na drogę i gwałtownie zahamują, żeby go nie zabić ? Bo na jezdni była dziura w którą wjechali? NIE! Ludzie oblewają egzaminy dlatego, że egzaminator miał zły humor i dowalał się do wszystkiego co zrobiłeś: bo zgasł Ci silnik 2 razy przy wyjeżdżaniu pod górkę, a koleżance zgasł 5 frazy na parkingu i zdała, bo jej egzaminator kazał jej wyjść z samochodu, żeby ochłonęła. Aaa i jeszcze jedno, żeby zdać musisz trafić po prostu na odpowiednią porę, żeby twój WORD miał już wyrobioną normę oblanych ludzi, wtedy możesz popełnić nawet 10 błędów a i tak zdasz.

 Jest jeszcze możliwość, że po prostu trafisz na człowieka zamiast na egzaminatora, który od wejścia do samochodu, nie chcąc Cię oblać, będzie Ci dawał kolejne szanse poprawy twoich błędów żebyś tylko zdał. Bo i tak już oblał tylu kursantów, że wystarczy na dziś!

Posted on 20:04 by Unknown

11 comments

sobota, 8 sierpnia 2015


Dziś 5 sierpnia 2015 roku. Dzień jak każdy inny: wstałem zrobiłem sobie śniadanie, po czym po raz kolejny spróbowałem ogarnąć swoje nędzne życie. Otworzyłem przeglądarkę i zacząłem się zastanawiać, który z tych beznadziejnych filmów mógłby mi poprawić humor: Szybcy i wściekli, Władca Pierścieni ,Zmierzch, Kevin sam w domu ,akademia policyjna ,Titanic .Nie wspomnę już o tym, że każdy z nich widziałem co najmniej 5 razy.
No to teraz pytanie do publiczności :

Jaki jest sens oglądania i tak już beznadziejnego filmu po raz enty?

Odpowiedź brzmi: ŻADEN. Nie mam zamiaru udowadniać wam , że te filmy ogłupiają was do reszty, ani ,że wasz gust filmowy stracił na wartości w chwili kiedy tylko pomyśleliście o obejrzeniu jednego z nich. To w końcu wasze życie i wasz wybór. Ja mogę tylko spróbować was przekonać, że są jeszcze filmy warte obejrzenia przy których można się pośmiać, czasem popłakać lub ( co raczej jest rzadko spotykane) pomyśleć chwilę nad swoim życiem i docenić to co się ma (np. Możliwość siedzenia przed tv z nogami wyłożonymi na stolik).
To jak ? Gotowi na wartościowy przegląd filmowy ? No to zaczynamy :D

Teoria wszystkiego”
Idealny film dla wszystkich, którzy są szczęśliwie zakochani, ale też dla tych którzy jeszcze nie naleźli swojej drugiej połówki. Historia młodego, niezwykle uzdolnionego studenta dla którego prawa fizyki były zbyt oczywiste, żeby się nad nimi zastanawiać. Właśnie dlatego swój czas poświęcił na badanie czarnych dziur. I tak ja my nie spodziewał się, że pewnego pięknego dnia, to właśnie ona przyjdzie po niego na akademickie schody. Czarną dziurą Hawkinga było Stwardnienie zanikowe boczne . Choroba na którą od początku XIX wieku nie wynaleziono skutecznego lekarstwa. Od 52 lat Stephen Howking marnotrawi tak cenny dla nas Tlen. No, bo co on tak naprawdę osiągnął skoro nawet miłość jego życia go zostawiła ?!

Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszyscy są fanami love story, ale dam sobie głowę uciąć, że na samą wzmiankę o szkole usłyszę : “Ale dowalił w środku wakacji...”. Nawet jeżeli tak będzie to trudno, bo kolejny film, który wam zaproponuję opowiada właśnie o szkole a właściwie to  o klasie :

Klasie Pana Tourette'a”


N
ie wiem jak wy, ale ja chodziłem do szkoły po to, żeby się czegoś nauczyć, żeby wynieść z niej coś wartościowego. Głównie dlatego przy rozwiązywaniu zadań potrzebowałem ciszy. Koledzy Brada Cohena tej ciszy nie mieli. W sumie to trudno im się dziwić skoro ich kolega zawsze w najgorszym momencie lekcji zaczynał szczekać, podskakiwać i rozwalać tym samym każde zajęcia na które przychodził. Oczywiście jak to w szkole bywa, stał się pośmiewiskiem klasy i szkoły. No, bo przecież żaden normalny człowiek nie wydaje dzikich krzyków i innych niekontrolowanych odgłosów, kiedy tylko ma na to ochotę.

Generalnie każdą przeszkodę można pokonać, jeśli ma się wsparcie bliskich osób. A co jeśli najbliższa rodzina nie chce Cię zaakceptować takiego jakim jesteś ? Możesz:
a) Jak większość samobójców: powiesić się, skoczyć z mostu, albo zaćpać na śmierć i uważać ,że zrobiłeś już wszystko co było można, żeby być szczęśliwym.
b) Pójść śladami Brada Cohena i z Zespołem Tourett'a zostać wspaniałym nauczycielem spełniając swoje największe marzenie.

Ze wszystkich sił”


Z bardziej motywacyjnych filmów przychodzi mi do głowy jeszcze jeden, ale pewnie wam się nie spodoba, bo po pierwsze: jest o relacjach rodzinnych a po drugie: zakładam ,że nikt z was nie jest takim wariatem, że wziąć udział w triatlonie. Jeśli się pomyliłem to mnie poprawcie, ale mojego szacunku i tak nie zdobędziecie, bo Julien was wyprzedził. Dlaczego akurat on ?
Bo pragnął wystartować ze swoim ojcem w tych zawodach. Jak się pewnie domyślacie jego troskliwi rodzice za wszelką cenę usiłowali mu to wybić z głowy. Moim skromny zdaniem, to naprawdę są bardzo odważni, skoro mają siłę dyskutować z zawziętym nastolatkiem z MPD, który i tak nie ma nic do stracenia. Po wielu bezskutecznych prośbach i zakazach obydwaj mężczyźni wyruszają na ich pierwszy wspólny trening a jego metą okazuje się szpital. Przecież od samego początku było wiadomo, że Julien i triatlon się nie polubią.


Piękny umysł “




Jak dotąd główni bohaterowie są nudni. Każdego z nich dotyka co prawda choroba, ale nie poddają się i walczą do końca, bo wiedzą ,że mają tylko jedno życie. Dlatego teraz chcę trochę podkręcić atmosferę i opowiedzieć wam o najbardziej intrygującej postaci w świecie nauki. Tą osoba jest John Nash. Dopóki jest nudnym wykładowcą matematyki jest wszystko okej. No wiecie; normalne przeciętne życie szarego człowieka. Akcja zaczyna się rozkręcać kiedy John dostaje tajemnicza propozycję od Williama Parchera. Tylko dlaczego William kazał mu o niczym nie mówić żonie ? Czy grozi im niebezpieczeństwo ? A może to doktor Rosen ma Rację i genialny John Nash rzeczywiście choruje na schizofrenie paranoidalną ? Czy Alice wytrzyma z człowiekiem walkę z choroba męża ? A co się stanie z dwójką ich dzieci, czy one też są w niebezpieczeństwie ?

No to teraz czekam na wasze opinie po obejrzeniu filmów :D.

Posted on 20:33 by Unknown

18 comments