sobota, 30 stycznia 2016

Taka smutna prawda, bo obojętnie, czy masz lat pięć, trzydzieści, czy pięćdziesiąt, to nadal jesteś tym samym Janem Kowalskim, co w szkole średniej. Co prawda postarzałeś się trochę, posiwiałeś gdzieniegdzie, zapuściłeś brodę, ale w gruncie rzeczy nic a nic się nie zmieniłeś. Mówisz sobie: Nieprawda! Przecież minęło tyle lat, zdążyłem cztery razy zmienić pracę, w tym czasie skończyć trzy kierunki studiów, zbudować dom, posadzić drzewo i spłodzić syna. I żyjesz tak sobie spokojnie, w tej błogiej nieświadomości przez lata. Ale jak to śpiewała Anna Jantar; "Nic nie może przecież wiecznie trwać..."


Jest niedziela. Jak co tydzień wychodzisz popołudniu na spacer a tu nagle jak jakiś dziki zwierz, wybiega zza drzewa twoja zziajana przyjaciółka z liceum. Jest trochę zszokowana twoim widokiem, bo nie widzieliście się od dobrych paru lat, chociaż mieszkacie tylko kilka kilometrów od siebie. Za nic w świecie nie chcesz doprowadzić do niezręcznej ciszy, dlatego nieporadnie zaczynasz dialog:

- Nic się nie zmieniłaś. Nadal tak pięknie wyglądasz.
- Ty też. Nadal nosisz zegarek na prawej ręce.

Także pamiętajcie: możecie się zmieniać, ale najważniejsze jest... 

Pierwsze wrażenie 

Tak! Ja bardzo dobrze wiem o tym, że pierwsze wrażenie bardzo często jest błędne, bo oceniasz książkę po okładce, ale powiedzcie szczerze, kto z was tak nie robi? 
Spotykasz kumpla, którym w podstawówce wszyscy pomiatali, bo wyglądał co najmniej nieciekawie, a wszystko to za sprawą ciuchów od starszego brata:

Nowe buty z charakterystyczną literą na zewnętrznej stronie, elegancka biała koszula i nawet nogawki w spodniach idealnie dopasowane długością. Myślisz sobie: To chyba jakiś żart! Przecież Jacek nie miał brata bliźniaka. No, bo przecież to niemożliwe, żeby to był on, skoro zawsze ubierał się jak sierota.
Stoisz tak i myślisz, czy to przypadkiem nie jest jakieś deja vu i budzisz się dopiero, kiedy obok ciebie przechodzi elegancko ubrana kobieta, której perfumy czujesz jeszcze przez kilka minut po przejściu. Próbujesz powoli wrócić do szarej rzeczywistości i nagle dostajesz z liścia w twarz! Na szczęście nie od niej, ale od życia, bo okazuje się, że to co przed chwilą zobaczyłeś to nie był sen a tamta kobieta właśnie odchodzi z twoim przyjacielem, którego nadal wszyscy uważają za sierotę.

Więc pytasz siebie z niedowierzaniem; Jak to możliwe?!
No widzisz; widocznie chłopak się ogarnął, ustatkował, znalazł w końcu swój styl a oprócz tego, prawdziwą miłość. Ty niestety nadal jesteś singlem, więc może przestań wytrzeszczać gały i zrób coś z tym?

O ile Ci się oczywiście w ogóle chce, bo niestety, ale mamy taką dziwną tendencję, że najlepiej to byśmy tylko siedzieli, narzekali i obgadywali. Pod tym kątem to akurat chyba wszyscy jesteśmy zgodni, że ludzie się nie zmieniają. 

Człowieku, miej rozum!


Albo przynajmniej jakiekolwiek jego resztki. Po pierwsze; wszystko się zmienia, czy tego chcesz czy nie. Czas, pieniądze, rzeczy i ludzie. To, że ktoś w szkole był nieudacznikiem, nie znaczy wcale, że będzie nim do końca swojego życia. Może nie znalazł jeszcze swojego celu, może miał problemy w domu, może już wtedy szukał tej prawdziwej miłości, którą ty miałeś od zawsze, bo miałeś normalną rodzinę.

Po drugie; Jak możesz ocenić kogoś po pięciu minutach, często tylko gapienia się jak w lusterko?! Aaa no, tak, wybacz zapomniałem, że przecież spędziłeś z nim dziesięć lat w jednej szkolnej ławce. Tylko, że to już przeszłość. Są tacy, którzy tą przeszłością żyją, bo były to ich najlepsze lata, ale są też tacy, którzy najchętniej wycięliby ten kawałek historii ze swojej pamięci, zgnietli jak kulkę papieru i spalili doszczętnie. A Ty masz prawo tylko to tego, żeby siedzieć, obserwować i się z tym faktem pogodzić. 

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. No, bo jak niby mam uwierzyć w to, że ten wkurzający Jacek ma teraz więcej szczęścia ode mnie. W dodatku nadal jak na niego patrzę, to mam przed oczami, tego wkurzającego kurdupla, któremu wszyscy robili na złość. Mhh..może to właśnie dlatego denerwował innych swoją osobą, może to była jego strategia obronna? 

Tak sobie siedzisz i myślisz, myślisz i siedzisz. W końcu dochodzisz do wniosku, że w sumie, może warto do niego spróbować zagadać, no już nie dziś, ale może jutro. W sumie to nie masz nic do stracenia. Ale uważaj i nie oczekuj zbyt wiele, bo...

Człowiek tak łatwo nie zapomina


Żeby nie powiedzieć, że nigdy, więc nie oczekuj, że w ogóle będzie chciał z Tobą rozmawiać. Bardzo możliwe, że odwróci się do Ciebie dupą, tak jak ty zrobiłeś to kiedyś. W końcu ma do tego prawo, co nie? 
Może też, w przeciwieństwie od Ciebie okazać się człowiekiem, obrócić w żart te wszystkie kpiny i powiedzieć Ci, że dobrze jest się w końcu spotkać. Bo...

Ludzie się nie zmieniają

Najczęściej tylko z wyglądu i to tylko w naszej głowie a tak naprawdę, to nigdy już nie będą tymi samymi ludźmi, których poznaliśmy w szkole, czy przedszkolu. Wszystko ma swój czas, więc przychodzi też czas na wnioski; po skończeniu szkoły, po rzuceniu pracy, czy po ostrej konfrontacji z ludźmi, których czasami masz ochotę zatłuc na miejscu, ale nie zrobisz tego, bo pójdziesz siedzieć. To wszystko przez lata kształtuje nasz charakter, więc proszę Cię; nie gadaj pierdół, że ludzie się nie zmieniają.

Posted on 22:00 by Unknown

No comments

niedziela, 24 stycznia 2016

Do startu, gotowi...FALSTART! 
I znowu zaczynasz "od początku" (aż słyszę ten głos lektora z gry, kiedy nie dane mi jest przejść do kolejnego etapu), tylko pamiętaj, że czas, to pieniądz a Twoje pięć minut już nigdy nie wróci. Bardzo optymistycznie, co nie? 
Ale spokojnie, wasze ciśnienie zaraz wróci do normy, bo właśnie pracuje nad nim genialny mówca motywacyjny, przy czym trzepie z tego grubą kasę, wciskając Ci do łba gówno warte placebo. O czymś zapomniałem? No, przecież! Twoje pięć minut - właśnie minęło...

Życie jest niesprawiedliwe...


Bo jest tylko jedno, w dodatku, cokolwiek by się nie działo, zawsze jest za krótkie (ciekawe, czy Wy też zastanawiacie się w tej chwili, dlaczego nie urodziliście się kotem). Nieważne, czy masz lat piętnaście, trzydzieści pięć, czy pięćdziesiąt, bo i tak zawsze Ci będzie za mało. Przecież...to nie może być koniec. Ta konferencja powinna trwać jeszcze co najmniej dwie godziny, albo być cyklicznie powtarzana co miesiąc. No, ale nie jest...Właśnie się kończy a Ty nie zdążyłeś na najważniejszą dla Ciebie chwilę: wystąpienie ulubionego konferansjera, bo akurat Cię przycisnęło i cudem udało Ci się uratować, przed wciągnięciem w bezgraniczną otchłań muszli toaletowej. Trudne sprawy, ale z czegoś trzeba być w życiu zadowolonym, co nie?

Tylko jak?

Skoro z pięciu minut, zostały Ci już tylko dwie a Ty musisz jeszcze zrobić pranie, napisać pracę zaliczeniową, nowego posta na bloga i wypadało by zdążyć się umyć przed spotkaniem z dziewczyną. Szczerze? Nie wiem. Nie odpowiem wam na to pytanie, bo nie chcę, żebyście uznali mnie za kłamcę. Tych już mamy aż za nadto a każdy z nich pisze to samo: DOBRA ORGANIZACJA CZASU. Żeby tylko im się przypadkiem od tej perfekcyjności w dupie nie po przewracało.

Może uznacie, że w tej chwili kompletnie od czapy zmieniam temat, ale czasami zastanawiam się, czy Ci wszyscy perfekcjoniści są robotami bez uczuć, czy tylko tak świetnie udają. Mówią nam, że rzeczy dzielą się na ważne i ważniejsze, tylko tak naprawdę ilu z was potrafi dobrze wybrać, tak, żeby nie mieć potem wyrzutów sumienia? No właśnie... Bo tu już nie chodzi o to pranie, czy sprint do toi-toia, ale o to, żeby być w zgodzie z samym sobą. Jasne, że jak nie zdążysz na początek przemówienia, to świat się nie zawali (ani ten Twój a już na pewno nie cały), ale nie dowiesz się już dlaczego taki, a nie inny temat na dzisiejsze spotkanie. Chociaż tu sprawa jest jeszcze całkiem prosta, bo myślenie samo w sobie nie niesie zbyt wielu konsekwencji. No okej, cierpi na tym nasz mózg, ale tylko nasz. Pytanie tylko, ile jest on w stanie wytrzymać i jak długo? A wszystko tak naprawdę zależy od jednego prostego pytania:

Co mówić a czego nie?


I najważniejsze: kiedy? Bo zostało Ci tak naprawdę już tylko 60 sekund, więc masz do wyboru:
a) Wbić się w sztywne ramy otoczenia i zacząć od samego początku: Jestem wąski w biodrach z miejscowości koło autostrady, interesuje się strukturą nawierzchni drogi pod asfaltem itd. 
b) Powiedzieć coś kompletnie od czapy, co rozbawi większą część towarzystwa, ale w zamian zostaniesz zhejtowany przez Józka, bo jego zdaniem: Nie tak to miało wyglądać...(facepalm). Cokolwiek byś nie zrobił, czegokolwiek nie powiedział, to i tak zawsze ktoś będzie Twoją wypowiedzią rozczarowany, zażenowany, wkurzony.

Masz 60 sekund i ani minuty więcej. Nie zdążysz powiedzieć wszystkiego co byś chciał, więc pogódź się z tym. Pamiętaj tylko o tym, że ludzie potrafią być okrutni, chociaż w sumie...to już twój problem.

Posted on 22:41 by Unknown

No comments

niedziela, 17 stycznia 2016

No cóż, jak to mówią prawda boli... I chociaż wszyscy to wiemy to i tak większość z nas boi się ją usłyszeć. Dlaczego? Bo póki łazisz taki brudny, nieogarnięty tylko po swoim terenie, to nikogo to nie obchodzi - twoje życie, rób z nim co chcesz. No, chyba, że zaczynasz się integrować ze społeczeństwem,  albo przynajmniej zaczynasz chcieć a ktoś w odpowiedzi na Twoje: "cześć!" odpowiada: Spadaj! Nie lubię Cię, bo śmierdzisz. 


To się nazywa chamstwo!
Mówicie...I macie rację, bo jak zdrowo myślący, w dodatku wykształcony człowiek może powiedzieć na "dzień dobry" coś takiego. A jeszcze wyobraźcie sobie, że pada to z ust przeciętnego nastolatka, czy studenta. Aż czuję ten hejt w pogardliwym spojrzeniu od starszej pani, która właśnie przechodzi obok. Tylko, że...Ona mu tego nie powie.

Przejdzie obok, popatrzy z litością i tyle ją widzieli. Z jednej strony - no spoko, przynajmniej ten brudas jej nie zapamięta, z drugiej - jest ona kolejną osobą, jedną z wielu, która doprowadzi do tragedii tego młodego człowieka. Tak! Młodego, bo przecież skądś te nawyki muszą się brać a wszyscy dobrze wiemy, że te najlepsze i te najgorsze nabywamy właśnie w dzieciństwie.
Szkoda tylko, że one nie znikają tak szybko jak się pojawiły. Bo wiecie, Ci ludzie maja strasznie słabą psychikę. Powiesz takiemu z grzeczności: "przebierz się" a on odwróci się do Ciebie dupą, bo niestety ogona nie ma. Chociaż może to i dobrze, bo pewnie byłby nim smród.

Ci ludzie potrzebują pomocy...

Okej, zgadzam się, ale...To wcale nie jest takie proste. Udowodniłbym wam to, ale w tej chwili musicie mi uwierzyć na słowo, że miałem taki przypadek obok siebie przez całe dwa lata. Ten (biedny człowiek) bo inaczej się tego nazwać nie da, w społeczeństwie w zasadzie nie istniał. I nie to, że nie mógł, czy coś - on po prostu tego nie chciał! Zawsze siadał sam, drugie śniadanie jadł sam, nawet na przerwie siedział sam. Czasami do niego podchodziliśmy próbując rozmawiać, ale to było takie wiecie; jak grochem o ścianę: tak, nie, no fajnie - i to była cała rozmowa. I bądź tu człowieku miły...

Tylko jak?


Pożycz długopis - ale tylko taki, który Ci się już nie przyda, bo nie wiadomo, czym się możesz zarazić. Z jednej strony brzmi absurdalnie, ale z drugiej; nie można przecież chodzi to łazienki, co 5 minut myć ręce z wymówką, że chyba macie już prostatę. Na szczęście jest jeszcze szansa na wyjście z tej sytuacji. Możecie takiemu brudasowi kupić...

Koszulkę 
T-shirt, czy jak zwał, tak zwał. Przykładowo taką za 10zł z targu, bo liczy się przecież gest! Nowa koszulka, nieważne ile by nie kosztowała będzie po prostu nowa, czysta, świeża. Najlepiej jeszcze, żeby była bawełniana, bo wiecie - szybciej wchłania pot. No, tylko, że tu znowu pojawia się problem, bo takiej bawełnianej koszulki na targu za 10zł nie kupisz a jak Ci się uda to będzie to czyste oszukaństwo. No chyba, że...

Dezodorant
Jakiś nie za drogi, ale żeby w miarę ładnie pachniał. Tak myślę, że to dobre rozwiązanie. Szkoda tylko, że tymczasowe. Bo co z tego, że kupię mu koszulkę i dezodorant, jak on w niej znowu będzie chodził przez kolejne dwa tygodnie aż mu się nie znudzi. Bo na to, że poczuje swój smród już nie ma co liczyć. W taki wypadku pozostaje tylko jedno rozwiązanie.

Mydło
I zimny prysznic! Trochę chamskie, ale skuteczne, bo przynajmniej daje do myślenia. A jak się skończy, (co teoretycznie powinno się stać po około tygodniu), to zawsze można kupić drugie - w końcu majątek nas to nie kosztuje a będzie szansa na pooddychanie świeżym powietrzem.

A prawda jest taka, że jeśli macie choć odrobinę rozumu, to nie kupicie takiej osobie ani koszulki, ani dezodorantu a już na pewno nie mydło! Bo będzie to po prostu szczyt bezczelności. Wyobraźcie sobie teraz, że to wy jesteście tym brudnym, zaniedbanym, nieogolonym i nieumytym człowiekiem i ktoś wam w prezencie podaruje mydło. Wszyscy dostają na prezent długopisy, książki, płyty ulubionego artysty a Ty dostajesz mydło. Szczerze? Ja chyba bym się popłakał... Z rozpaczy oczywiście. Bo wiecie...nawet ten brudny, zaniedbany, nieogolony ktoś, to też człowiek, który ma uczucia. 

Posted on 22:07 by Unknown

No comments

niedziela, 10 stycznia 2016

Święta, święta i po świętach! Znacie ten tekst prawda? No jasne, przecież ze wszystkich stacji radiowych i telewizyjnych dudnią nam o tym już od 27 grudnia. Wielu z nas przygotowywało się do niech przez cały adwent, żeby potem móc spokojnie usiąść do telewizora, czy raczej jego współczesnej wersji - komputera. Zwłaszcza jeśli jesteś facetem, bo...UWAGA

Każdy mężczyzna w coś gra


A jeśli nawet w tej chwili tego nie robi (albo się do tego nie przyznaje), to pewnie w przeszłości był zapalonym graczem w Tibię, Plemiona, czy jakieś inne gry. Pytanie, dlaczego? Bo mają stresującą pracę, bo chcą się na chwilę oderwać od rzeczywistości, albo dlatego, że kumpel go na to namówiło, bo przecież to świetna zabawa!

Jakich jeszcze argumentów używają nasi koledzy, oczywiście na równi z naszym mózgiem?

1. To przecież tylko gra.
2. Jak sobie pogram pół godzinki to przecież mi nie zaszkodzi.
3. No dobra, powiedziałem sobie, że nigdy w życiu, ale może to dobry sposób, żeby znaleźć z Józkiem w końcu wspólny język?

To wszystko są mity! Może nie takie jakie możemy poczytać u Parandowskiego, ale to nawet lepie, bo te współczesne są przez nas bardziej chwytliwie odbierane. W końcu żyjemy w erze mass mediów i to prędzej, czy później nas zgubi. Ale wróćmy może do tematu gier. 
Z zasady podejmujemy się czegoś (lub powinniśmy tak robić) z przyjemności a nie z nudnego obowiązku. Czyli jeśli chcemy sobie pograć w grę, to robimy to wtedy kiedy mamy czas, a nie kiedy tego czasu nie mamy. Gdyby to było takie proste w praktyce... No niestety nie jest. Każdy z nas mówi sobie: To tylko pół godziny. Tylko, że za pół godziny akurat będziemy mogli wybudować spichlerz, na co czekaliśmy przecież dobre dwa dni. No dobra, te 5 minut więcej przecież nikogo nie zbawi a spichlerz sam się nie wybuduje. Tym bardziej, że jeśli nie zużyjemy dzisiaj tego kamienia do budowy, to ktoś za kilka godzin nam go zwinie i tyle będzie z naszych planów rozwoju (to, że anty to już szczegół). A szkoda by było zmarnować, tyle naszej pracy i włożonego wysiłku, co nie?

No dobra, to jeszcze 15 minut a potem zabieram się za porządki w domu. Kopalnie w stanie hibernacji, zwierzątka nakarmione, to teraz można już wyłączyć kompa, ale zaraz... O! Józek się odezwał, ciekawe czego chce. 
- Stary ratuj! Potrzebuję Twojej pomocy, bo atakuje mnie ten gnojek co ostatnio a ja nie mam wystarczającej liczby żołnierzy, bo reszta śpi!
-Dobra, czekaj tam zaraz coś wymyślę.
-Normalnie tyłek mi uratowałeś, nie wiem jak Ci się odwdzięczę. Może chcesz dołączyć do mojego nowego klanu, który niedawno założyłem?
-Jasne! Dzięki za zaproszenie.

I tak z 15 minut zrobiła się magicznym sposobem godzina. Ale dzięki temu mogłem przecież pomóc kumplowi, no i dołączyłem do nowego, silnego sojuszu, gdzie na pewno są świetni ludzie! Kto wie, może nawet okażą się być dobrymi przyjaciółmi?


Oczywiście! Zaraz pewnie zaproszą Cię na internetowe piwo, którego nigdy nie zobaczysz. O czymś zapomniałem? A, no tak! Stracony czas - jego też już nie zobaczysz. Bo tak to już działa; człowiek się wciąga w jakieś gry, klany, wojny i pokoje, zawiązuje internetowe znajomości a dostaje w zamian dwie (jak nie więcej) godziny straconego czasu. Wróć! Zapomniałem jeszcze o darmowym przyspieszeniu na autobus, który odjeżdża za 5 minut. W skrajnych przypadkach jest jeszcze dodatkowy gratis - łomot od żony, dziewczyny, kochanki etc. 

Tak się kończą ambitne plany grania godzinę dziennie

Skąd o tym wiem? Z doświadczenia! Bo wszystko co opisałem powyżej nie jest jakąś fikcją literacką, ale czymś co sam przeżyłem. W sumie kilka lat gry dało mi w końcu do zrozumienia w jak prosty i dziecinny sposób można ogłupić człowieka. Wystarczy sprawić, żeby w jednej minucie 2 osoby z odległych końców świata usiadły do komputera. Manipulacja level hard, co nie?

Podobno są jeszcze internetowe gry, które nas rozwijają, ale to tak jak z Yeti - wszyscy o nim słyszeli, ale nikt nie widział.

Posted on 10:39 by Unknown

No comments

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Prawdziwy rycerz musi:



Schwytać krokodyla, wyrwać ząb wampira, zawsze arcy dzielnym być. Umyć ogra w wannie, pomóc pięknej pannie, która więźniem w wieży jest.

I tak dalej, i tak dalej, bo tych odpowiednich cech można by wymieniać bez końca. Zwłaszcza, że co kobieta, to ma inne wymagania, którym nie sposób sprostać, bo nie znam wielu kobiet, które nie marzyły by o księciu z bajki - przy czym każda ma inne jego wyobrażenie. Uogólniając sprowadza się ono do rycerza w lśniącej zbroi (patrz. garnitur lub inne świecące wdzianko) na białym rumaku, którego dziś możemy porównać do eleganckiego Merca. To taka z grubsza zewnętrzna charakterystyka  rycerza, któremu znudziło się średniowiecze i postanowił zostać współczesnym macho a przykładów nie trzeba ze świecą szukać, bo wystarczy dzisiaj po prostu wyjść z domu i rozejrzeć się dobrze dookoła. A jeśli już takiego zobaczycie, to grunt, żeby się w nim nie zakochać! Bo...

Nie szata zdobi człowieka

No dobra, nie szata, ale co właściwie?
Kodeks rycerski! Jakbyście zapomnieli co to takiego (chociaż nie powinniście, bo przecież wasze damy serca, by was poszczuły psami) to przypominam wam kilka podstawowych zasad takiego kodeksu - w wersji hard oczywiście :D Oto przedstawiam wam:

Kodeks rycerza doskonałego!


Prawdziwy rycerz jest:


1.Wierny królowi.

Ciekawe, co nie? Bo jeśli przyjmiemy, że każdy jest panem swojego domu, to właściwie taki rycerz sam jest sobie dzisiaj królem. No chyba, że razem ze swoją wybranką mieszkają w pałacu ojca (bo jest większy). Tylko wtedy zasady się trochę zmieniają, bo trzeba być wiernym królowi, królowej i swojej wybrance. Ciekawe co nie? Bo tego w kodeksie nie było.

2.Waleczny w obroni ojczyzny

Swojej własnej oczywiście. I jak na prawdziwego rycerza przystało, musi on mieć zabezpieczenie swoich komnat. A że strażnik Teksasu się nie rozdwoi a Jackie Chan z Hongkongu nie przyleci tak szybko na latającym dywanie, to zostaje założyć alarm przeciwwłamaniowy. I teraz już spokojnie można pić kawę w fotelu.

3.Jest wierny damie serca

Oby tylko tej jednej, bo wiecie jak to w średniowieczu z tym rycerzami bywało.

4.Jest odważny i dzielny

Zwłaszcza kiedy bez tej lśniącej zbroi musi na przykład naprawić zlew w kuchni, wynieść śmieci, albo wymienić jakąś cześć w pralce, żeby po raz kolejny cieszyć się jej zmartwychwstaniem.

5.Jest honorowy

Powinno być jeszcze, że zawsze i wszędzie a nie tylko po 10 jak dostaje wypłatę. No ewentualnie jakaś premia też wchodzi tu w grę. Bo tak normalnie to wiecie, otwieranie drzwi i przepuszczanie przodem jest już po prostu rutyną.

6.Gotowy na poświęcenie życia

I nie chodzi tu tylko o moment dnia kiedy każdy, przeciętny śmiertelnik po prostu umiera, czyli po obiedzie. Dzisiaj poświęceniem życia nazywa się obiad u rodziców, albo zakupy. W sumie to nie wiem, co gorsze.

7.Jest waleczny

Zwłaszcza wtedy, kiedy wie, że zaraz do drzwi zapuka przeziębienie. No bo wiecie, wtedy to już nawet zbroja nie pomoże, więc trzeba szukać alternatywnych sposobów.

8.Nigdy się nie poddaje

Po prostu czasem podpisuje chwilowy rozejm, zwany też czasem pokoju. Tak na wszelki wypadek jak widzi, że III woja światowa to i tak tylko kwestia czasu, więc trzeba się do niej dobrze przygotować.

9. Staje w obronie skrzywdzonych

I nie zawsze tylko dlatego, że tak mówi kodeks, ale często po prostu dlatego, że to też człowiek, który za tą zbroją sam ukrywa swoje chwile słabości. Bo przecież pokazać mu jej na zewnątrz nie wypada.

Wiecie; mnie się zawsze wydawało, że rycerzom w tym średniowieczu, pomimo, że mieli swoje prawa, to było ciężko. Myliłem się! Współczesny rycerz ma dużo bardziej przesrane.


Posted on 14:00 by Unknown

No comments