czwartek, 30 kwietnia 2015

 W piękne majowe popołudnie postanawiacie ze swoją ukochaną dziewczyną wyjść na spacer. Siedzenie w domu, w tak piękny dzień woła o pomstę do nieba. Wychodzicie pełni entuzjazmu - macie takiego banana na twarzy, że ludzie zaczynają się na was dziwnie gapić. No bo przecież to nie jest normalne, żeby być tak najzwyczajniej w świecie szczęśliwym. Dlatego właśnie Twoja ukochana, wyjmując dokumenty z torebki łamie sobie paznokieć (masz Ci los...). Z idealnie zaplanowanego, cudownie spędzonego dnia zostaje tylko wspomnienie, bo jej pewność siebie spadła w tym momencie do poziomu -1000.

Czekolada


Wielcy profesorowie udanego związku, (czyli prościej mówiąc Ci, których związek ma więcej niż 3 miesiące) wiedzą, że jest kilka sposobów, żeby kobietę sprowadzić na powierzchnię. Jednym z nich jest czekolada!

Nie wiem co takiego dodają do tego specyfiku, że jest tak skuteczny i potrafi dosłownie w minutę poprawić humor. Wiecie; taki trochę czekoladowy narkotyk; jesz pierwszą kostkę i zaczyna Ci smakować, kiedy bierzesz drugą i trzecią zauważasz, że jesteś w zaskakująco dobrym nastroju; w przeciwieństwie do stanu sprzed 5 minut.
Podajcie mi jedną rzecz, która ma taką moc i kosztuje miej niż 5 złotych.

Życie to nie bajka.


Z jednej strony to jest dobry patent dla większości facetów. Mówię wam ! Kupicie tabliczkę czekolady i macie spokój na jakieś 15-20 minut. Po tym czasie wasza druga połówka wyjdzie z tzw. dołka, w kilkach chwil owładnie ją poczucie błogiego szczęścia, a potem spojrzy przed siebie. zobaczy puste opakowanie ( Jak to już nie ma czekolady ? ) i znowu będzie nieszczęśliwa, bo wcisnęła w siebie całą tabliczkę, co oznacza, że trzeba się będzie zacząć odchudzać na nowo...

Uwaga! 
Drodzy Panowie; to jest ten moment kiedy powinniście zacząć uciekać. Ja nie żartuje, jeśli tego nie zrobicie to już po was... Dlaczego? Bo to wy będziecie wszystkiemu winni; Jak mogłeś mi kupić tą czekoladę?,  Dlaczego pozwoliłeś mi zjeść całą tabliczkę!? itd. Już rozumiecie dlaczego kazałem wam uciekać? Kobiety takie już są; najpierw szukają usprawiedliwienia w sobie, potem obarczają nas winą za to co One zrobiły, albo czego my nie zrobiliśmy . Tylko niby jak? No najprościej na świecie: trzeba było się domyślić!

Efektywność czekolady została w tym momencie obalona. No to co teraz ? 
Jest jeszcze jeden sposób, wydaje mi się ,że trochę bardziej skuteczny: 

Obgadywanie


To jedna z najbardziej pewnych metod wszech czasów na łatwe, szybkie i przyjemne dowartościowanie się. I żeby nie opierać się na stereotypach powiem wam, że czasem to mężczyźni są po tym względem gorsi od kobiet.

W jednym i drugim wypadku to działa tak samo: Jestem zła/zły, więc muszę jakoś odreagować, bo ta Agata mnie tak wnerwiła, że nie jestem w stanie dziś już nic zrobić. Ty wiesz co ta zdzira dzisiaj powiedziała?( W tym momencie rozpoczyna się niekończący monolog kobiety o tym, że to, to i tamto, a w ogóle to jest gruba, brzydka i jej nie lubię).  Różnica polega na tym, że mężczyźni celebrują to najczęściej z kumplami przy piwie, czyli i tak już nic nie robią. Kobiety natomiast uważają, że: to wszystko jest jej wina, bo: miałam dziś zrobić pranie, iść na zakupy, posprzątać dom, a jestem w takim stanie, że cokolwiek wpadnie mi w ręce skończy zapewne na śmietniku. 


I chociaż w chwili wypowiadania tych słów kobieta jest diabłem wcielonym, to za 5 minut znowu będzie waszym aniołem. Musicie po prostu przeżyć te pół godziny, uzbroić się w hełm z garnka, lub czegokolwiek co będzie pod ręką, poczekać na moment nieuwagi i po prostu ją mocno przytulić.

Kobiece oczekiwania to czarna magia.


Zacznijmy od tego, że na samym początku fajnie by było o nich w ogóle wiedzieć. Bierzesz szklanki, nalewasz soku, przynosisz do pokoju uważając przy tym, żeby nie rozlać ani kropli, bo Ona przed chwilą sprzątała. Wchodzisz do pokoju i słyszysz, że no fajnie, że przyniosłeś sok, ale ten był zostawiony na jutro, a tych szklanek się nie używa, bo są na specjalne okazje.
No dobra; uporządkowanie w życiu jest ważne, tylko skąd mieliśmy o tym wszystkim wiedzieć?
Trzeba było się domyślić. No tak, przecież to było oczywiste! Ta oczywistość czasami mnie osobiście przeraża. bo to fatalne uczucie kiedy robisz wszystko, żeby tylko poprawić Twojej ukochanej nastrój i jeszcze Ci się za to obrywa. 
Brzmi strasznie, co nie ?

To na pocieszenie powiem wam, że to wszystko tak tylko strasznie wygląda, a w gruncie rzeczy wcale tak nie jest. Jak już przyjedziecie do tego pokoju, zostawicie w spokoju te szklanki i zaczniecie myśleć co było nie tak, to nie wiem jakim cudem kobieta ma tak samo. Załamujecie się oboje, bo Ty znowu zrobiłeś coś nie tak, a Ona wypowiedziała słowa, które choć miały tylko zwrócić Ci na coś uwagę sprawiły wielką przykrość. W końcu przychodzi taki moment, że dziewczyna nie wytrzymuje. Tysiąc razy bardziej wolałaby, żebyś ją teraz przytulił niż żebyś chodził smutny, zły, zdegustowany.

Dobrze, że jesteś


To chyba najcudowniejsze słowa na świecie jakie można usłyszeć od swojej drugiej połówki, ale nawet przy nich trzeba zachować odrobinę zdrowego rozsądku. Dlaczego?
To proste: nie jesteście jedną osobą - to raz, a dwa, że wasza odmienność płci miesza tutaj niemiłosiernie. I nie chodzi mi tutaj o wygląd a raczej o mózg. To wszystko jego wina! 

Nie bez powodu ten akapit nosi nazwę dobrze, że jesteś. Jakbyście wniknęli do środka głowy kobiety i mężczyzny to zobaczycie tam to samo zdanie, tylko zapisane zupełnie inaczej:
M: Dobrze, że jesteś.
K: Dobrze, że jesteś. Ale w przyszłości zmienimy to, to i jeszcze tamto i będzie cudownie!
No niestety, taka bolesna prawda panowie. Kobieta zawsze ma jakieś "ale".
Czy w takim razie istnieje miłość bezwarunkowa? Tak! I jest związana z tą samą kobietą, która mówi Ci, że zmienimy to czy tamto. Wiecie jak to działa? Kobieta mówi jedno, myśli drugie a robi trzecie. W tym wszystkim jest jakaś część prawdy, bo jeśli po wielu bezskutecznych próbach nie uda jej się zmienić zostawiania kubka w zlewie zamiast na parapecie, to nie rzuci was dla innego ( chyba ,że to jakaś zdzira), tylko będzie kochała was nadal tak samo, nawet z tym zakichanym kubkiem na parapecie, który jak widzi ma ochotę roztrzaskać na miejscu.

Dam wam dobrą radę :Powiedzcie czasem swoim kobietom, że znacie swoje wady, że czasem jesteście niemożliwi i dziwicie się jak z wami wytrzymują. Jeśli tylko wasze słowa będę szczere, to pewnie szykuje się romantyczny wieczór :D

Czasem wystarczy tylko rozmowa

No to w końcu jak to jest z tym narzekaniem? Marudzić potrafią wszyscy: dzieci, starsze babcie w autobusie, kobieta na kasie w Biedronce, żona kiedy gotuje obiad i mąż kiedy wraca z pracy. W zasadzie każda okazja jest dobra, żeby sobie ponarzekać. Tylko, że trzeba mieć jeszcze kogoś kto tego będzie chciał wysłuchać ! To, że kobiety narzekają czasem zależy od nich samych, czasem nie. Ale ręczę wam głową za to, że jeśli czule obejmiecie swoją miłość, posłuchacie wszystkich jej narzekań a na samym końcu powiecie jej jak bardzo jest dal was ważna i jak bardzo ją kochacie to te wszystkie narzekania staną się w ułamku sekundy powodem do prawdziwej radości.


PS. Teraz już wiecie dlaczego matka natura jest taka kapryśna.

Posted on 23:22 by Unknown

2 comments

sobota, 25 kwietnia 2015

Pieniądze dają nam szczęście.

Jestem przeciętnym studentem. Mam 21 lat, własny telefon,komputer, samochód, własny pokój w domu (taki z łóżkiem, żeby nie było, że mam pokój, ale spać nie mam gdzie) , rodzinę, która mnie wspiera( nie zawsze tak, jakbym tego chciał, no ale trudno), lampkę przy biurku, dzięki której miejmy nadzieję nie oślepnę :D. W zeszłym tygodniu kupiłem nowe buty, bo była obniżka o 80 zł i przy okazji torbę na studia, żeby stwarzać pozory, że w tych wszystkich zeszytach coś jest. Tylko przy tych szaleńczych zakupach kompletnie zapomniałem o tym, że jutro jest impreza urodzinowa kumpla, za tydzień majówka a mój portfel świeci pustkami i chyba znowu będę musiał iść do bankomatu... 


Z resztą, nie będę wam truł o tym, ile to ja mam problemów, potrzeb, wydatków i tak dalej, bo przecież macie tak samo. Niezależnie od tego, czy chodzicie do gimnazjum, jesteście studentami, czy zarabiacie już na swoje utrzymanie, zawsze jest coś co trzeba kupić; na przykład nowe buty, albo nową bluzkę( już widzę ten strach w oczach wszystkich dziewczyn, które wczoraj były w sklepie, a dziś ubierają ją na imprezę i modlą się o cud, żeby jej nie poplamić albo, żeby co gorsza się nie podarła).
I mógłbym wam powiedzieć: nie przejmujcie się, zawsze jest przecież reklamacja, (która nie uwzględnia rozdarcia bluzki na imprezie), a nawet jeśli nie, to przecież możecie kupić sobie drugą, bo na bank jest jeszcze w sklepie – jak nie w tym to w innym. Tylko to nie jest takie proste, zwłaszcza, kiedy wydało się swoje ciężko zarobione 60 zł, albo trzeba się poświęcić i zrezygnować z przecenionego eye-linera. Ktoś mi zaraz to skomentuje : Od razu widać, że to facet pisał.


No dobra, niech wam będzie..
Taka sama sytuacja, może dotyczyć także panów. Idziemy do sklepu, co już jest nie lada wyczynem. Po wszystkich trudach jakie przeżyliśmy w galerii handlowej ( szukaniu odpowiedniego rozmiaru, ceny, która nie sprawia, że nasze gałki oczne same wyskakują, niekończących się kolejkach do kasy, bo akurat jest wyprzedaż z poprzedniej kolekcji ) znajdujemy te jedyne, odpowiednie dżinsy. Te stare już w sumie można wyrzucić do kosza. Wieczorne piwo z kumplami to dobry sposób na odreagowanie dzisiejszych zakupów.
Wyjście z domu zakrawa o samobójstwo, bo akurat remontują chodnik. Już chcesz wchodzić do autobusu, kiedy słyszysz, jak Twoje nowiuteńkie gacie się rozdzierają, bo nie zauważyłeś wystającego prętu, zostawionego przez robotników.
W takim momencie, żeby poprawić sobie nastrój zostaje się już chyba tylko nawalić. Ja proponuję wam tańszą wersję; wyciągnijcie telefon i puśćcie sobie to:


Nie pomaga? No to chyba mamy problem: te spodnie i ta bluzka mają dla nas zbyt dużą wartość... I w tym momencie nie ważne, czy to jest wartość materialna, czy sentymentalna. 

Pieniądze to nie wszystko 
Ludzie! Błagam was, obudźcie się. Ja wiem, że to nie jest cudowne uczucie, kiedy Twoje 60 złotych idzie do kosza, tylko jest jedna rzecz, której nie wzięliście pod uwagę - ta dziewczyna na kasie stoi już 7 godzinę na nogach, żeby w ogóle na taką bluzkę, czy spodnie zarobić. Dla Ciebie największym wysiłkiem jest wejście do sklepu. Ty jadąc samochodem do nowo otwartej galerii włączasz GPS na sowim nowym iPhonie, Ona tłucze się po mieście ponad godzinę, bo musiała jechać tramwajem z przesiadką.

 Tobie zależy na tym, żeby znaleźć jak najprędzej bluzkę/spodnie , których potrzebujesz, Ona poza poranną kawą wypitą w pośpiechu liczy, że chociaż Ty uśmiechniesz się kiedy będziesz podchodził do kasy. Ale chociaż kupiłeś/aś nowe ciuchy jesteś wnerwiony/a, bo za długa kolejka, bo szukanie ich Cię zmęczyło, bo kobieta w kolejce przed Tobą miała tysiąc pytań, a przecież nie była tam jedyna !

W takich momentach zupełnie zapominamy o tym, że jesteśmy ludźmi zachowujemy się jak jakieś stado rozwścieczonych bawołów. Przecież dostaliśmy to czego chcieliśmy, zakupy okazały się udane, to dlaczego nie jesteśmy szczęśliwi? Odpowiedź jest bardzo prosta; 


Tak naprawdę nie wszystko można kupić, a już na pewno nie szczęście. Ze szczęściem sprawa jest tysiąc razy prostsza; możemy jest dostać ZA DARMO ! Wystarczy odrobina dobrej chęci - wiecie; to dużo łatwiejsze niż wybranie 100 zł z bankomatu, bo do tego dobre chęci nie wystarczą, potrzeba jeszcze cholernie dużo determinacji.  

Ja wiem, że nie jest łatwo się uśmiechnąć do drugiego człowieka, kiedy wydaje nam się, że cały  świat jest totalną porażką i najlepiej, żeby ten dzień się już skończył, ale uwierzcie mi (póki co na słowo), że ten jeden z pozoru głupi uśmiech może zdziałać prawdziwe cuda. 

Posted on 11:40 by Unknown

4 comments

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Książka czy e-book? W czym właściwie jest różnica?

Odpowiedź brzmi: we wszystkim ! Mówcie, co chcecie; ale się czepia..., zakichany konserwatysta się znalazł itd.  Dla mnie książka papierowa jest rzeczą cudowną i nic tego nie zmieni, chociaż e-booki mają coraz więcej fanów. Dlatego spróbuję krótko przedstawić wam wady i zalety w obu przypadkach. 





Książkę można zabrać do autobusu, czytać w poczekalni, w długiej kolejce do bankomatu, no po prostu wszędzie. E-booka też, tylko co zrobicie jak wam się przykładowo tablet rozładuje? Nic, bo nie macie pod ręką gniazdka z prądem i wtedy warto sięgnąć po tą wersję papierową, bo w niej zawsze można wrócić do czytanej strony, bez obawy o baterie. Tylko, że jeśli czytacie na telefonie, to on jednak zajmuje mniej miejsca w plecaku, czy w torebce, w której i tak jest wszystko - no dobra, prawie wszystko :P . Ja osobiście jestem za wersją papierową, bo po prostu czuję wtedy ten niezwykły klimat i oczyma wyobraźni, potrafię się przenieść do idealnego świata, a mając przed sobą E-booka, którego w każdej chwili mogę zamknąć, w trakcie czytania, przewinąć zakładkę i zajrzeć na facebooka, to wątpię, że by tak było. Z resztą, wiem jak to wygląda na laptopie :D. Jasne, że będąc skąpcem lepiej jest otworzyć tableta, niż iść do księgarni, bo to przynajmniej nic nie kosztuje, ale prawdę mówiąc, znam biblioteki, które są w stanie zrezygnować z opłaty za kartę, żebyście tylko tam przyszli znowu.
Nie jestem okulistą i nie zamierzam nim być, ale jako student powiem wam, że siedzę przed laptopem, to oczy mi czasem chcą wyskoczyć krzycząc: "My już mamy dość!". A książkę papierową, możecie czytać nawet przy świecach, choć ja raczej zdecydowanie polecam światło dzienne.


Jest jeszcze jedno pytanie: A co z niewidomymi? 

W tej chwili cofam to co napisałem wcześniej o książce elektronicznej, bo dla nich taka wersja jest wybawieniem. Tylko różnica jest taka, że oni potrafią to docenić, a my nie bardzo. I dam sobie głowę uciąć, że gdyby tylko mieli taką możliwość, gdyby byli na naszym miejscu, to nawet nie chcieli by słyszeć o czymś takim jak E-book. 

Czytanie rozwija wyobraźnię


Pamiętacie jeszcze, jak byliśmy takimi małymi brzdącami? Jeśli nie to chociaż spróbujcie sobie na chwilę przypomnieć. Pewnie część z was wspomina jak wieczorem, zaraz przed spaniem przychodziła mama, tata, babcia, czy ktokolwiek bliski i czytali nam bajki na dobranoc. Czy nie mówiliście wtedy; "Ja chcę jeszcze jedną, ta będzie ostatnia, no proooszę" ? A dzisiaj? "Jeszcze tylko dziesięć minut, bo chcę przejść ten poziom, proooszę. I to, że dwa dni temu miałem prezentację o edukacji medialnej na zajęciach nie ma żadnego wpływu. Serio. Jasne, że dzisiaj dzieciństwo, jest czym innym niż było dziesięć lat temu, ale z perspektywy czasu tęsknie, za tym czytaniem bajek na dobranoc, kiedy wyobrażałem sobie co będzie dalej, kiedy mama przewróci koleją stronę, albo już wiedziałem i sam z pamięci opowiadałem ciąg dalszy. Za tych kilka, czy kilkanaście lat moje dziecko nie doświadczy tego cudu i ja wiem to już dziś. 



Wiem, że opublikowanie tego posta na dwa tygodnie przed maturą zakrawa o skrajną nieodpowiedzialność :D . Dlatego chciałbym wszystkim tegorocznym maturzystom życzyć powodzenia. Jak będzie już  po wszystkim, to sięgnijcie po jaką książkę i przeczytajcie ją w końcu dla siebie. 

Posted on 12:26 by Unknown

4 comments

czwartek, 16 kwietnia 2015

Kolejny dzień wygląda tak samo: przychodzę do pokoju, zniechęcony do życia, a może po prostu zwyczajnie zmęczony całym dniem zajęć na uczelni. Jak zwykle z nudów otwieram facebooka i zupełnie przypadkiem ( z resztą jak zawsze ) wyskakuje mi reklama z promocją pewnego wydawnictwaZa trzy książki zamiast 80 zł płacę niecałe 40. Głupi by nie skorzystał !
Autorem pierwszej z nich jest bla bla bla..... Nieważne kto, ani jaki tytuł, bo nie zamierzam wam dziś robić darmowej promocji obojętnie jakiej z kupionych przeze mnie książek. To by było bez sensu. Nie będę się też wymądrzać jak nasi nauczyciele: "Pan Tadeusz to Epopeja narodowa i musicie ją znać ! " 
Przydługie wstępy mnie zwykle nudzą, dlatego postaram się przejść do rzeczy.

Lubię czytać książki. Czy to zbrodnia?

Z tego co wiem, to nie, a przynajmniej nie aż tak ciężka, żeby mnie za to posadzili. Mimo to czasami czuje się jak jakiś nolife...

Po dziewięciu godzinach spędzonych na uczelni, kolosie, którego prawdopodobnie oblałem, kolejnej nieplanowanej reorganizacji mojego dnia, czasem tygodnia, chcę tylko w spokoju us najzwyczajniej na świecie przeczytać książkę do której zabieram się od trzech dni.  To jest ten moment kiedy wychodzę na dziwaka, bo zamiast iść na koncert do studenckiego klubu, usłyszeć ten upragniony przez niektórych pstryk otwieranej puszki piwa, ja wolę zaszyć się w magicznym świecie wyobraźni, gdzie wszystko jest takie, jakie być powinno.

To wszystko wina.....SZKOŁY !

Zastanawiałem się kiedyś nad tym; dlaczego? Dlaczego tak bardzo nie lubimy czytać książek? I wydaje mi się, że znam odpowiedź, a jeśli się mylę to mnie poprawcie. To, że sam wyraz książka wywołuje u nas nagłe zawroty głowy i bóle brzucha, że nie lubimy chodzić do biblioteki ( także tej miejskiej ) jest winą szkoły, a konkretnie; obowiązku...
Nikt, tu nie musi się z tym ukrywać, bo ja też nie jestem (jakby to powiedziała moja dziewczyna) cyborgiem, który średnio co dwa tygodnie musi przeczytać 850 stron, nudnej jak flaki z olejem lektury. Jaki to ma sens? ;przeczytać Epopeję narodową i nie zapamiętać trzech najważniejszych nazwisk? To nie ma sensu. ŻADNEGO!

Nie ma nic gorszego w życiu niż obowiązek.
Chcecie dowodu ? Zróbcie mały eksperyment - spokojnie, to nie będzie od was wymagał dużego wysiłku. Jeszcze o tej porze... musiałbym być chyba nauczycielem, żeby wymagać czegoś co zajmuje mnóstwo czasu i jest bez sensu :D

Eksperyment

Weźcie kartkę i podzielcie na pół. Jedną połówkę zatytułujcie np. "Potop" ,a drugą, chociażby "Gra o Tron" , już zrobione? To teraz napiszcie po każdej stornie 10 zdań- tylko sensownych :D. No i macie dowód na papierze .

No, ale ktoś mi powie: "Ja nie czytam książek i nie chodzę do biblioteki, bo wszystko jest w internecie. Taka osoba ma rację, czy jest w błędzie?

O tym już wkrótce... 

Posted on 08:51 by Unknown

4 comments

sobota, 11 kwietnia 2015

Nie oszukujmy się..., każdy z nas ma jakieś uprzedzenia; jeden nie wsiądzie do autobusu, bo go kiedyś kierowca w drzwiach zatrzasnął(sam miałem taką sytuację, mimo to dalej jeżdżę autobusami :P ), kto inny; choćby zaraz miał skonać nie skorzysta z publicznej toalety. Ja dzisiaj chciałbym opisać wam uprzedzenie dotyczące używek. Jeśli czytając ten post właśnie siadacie do posiłku to życzę wam smacznego !

No to rozgrzejmy się :D  Chcecie jednego?



A ja chętnie, bo raz, że piździ jak w kieleckim, a dwa, że w takim towarzystwie to sama przyjemność.
I może się zdziwicie, ale ja to rozumiem; mamy trzeci tydzień wiosny, a ja najchętniej zostałbym w ciepłym akademiku zamiast w ogóle wychodzić na uczelnie, bo przez te półtorej minuty można nieźle zmarznąć.
O ile grupa palaczy mi jakoś specjalnie nie przeszkadza, to pojedynczy przechodnie doprowadzają mnie do szału!

Sytuacja:

Idę sobie w Katowicach na dworzec Andrzeja, obładowany jak zwykle kilogramami słoików. Wokół mnie mnóstwo ludzi ocierających się a to o mnie, a to o moją torbę; zajmuję za dużo miejsca na chodniku i ja to wiem. Przepraszam.

Teraz postawcie się w mojej sytuacji: Zasapany, z ciężko torbą przez ramię, wśród mnóstwa ludzi... I w tej chwili zaczyna wymijać mnie jakiś facet, któremu zaraz ucieknie pociąg, wymija mnie z prawej..jednak stwierdził, że z lewej pójdzie prościej, wyprzedza mnie o jakieś 10-15 metrów(ja w tym czasie spokojnie idę sobie dalej), a za parę chwil okazuje się, że mam kolumnie ludzi z prawej, kolumnę z lewej a przede mną stoi jakiś gość, którego nie mogę ominąć. Tymczasem on spokojnie zapala swojego papierosa....

Gdyby ta torba nie była taka ciężka, to z pewnością dostałby nią w łeb!

Idzie rak nieborak, jak uszczypnie, będzie znak. A może po znaku?

Ostatnio koleżanka na uczelni w luźnej rozmowie wspomniała o swojej cioci.  Kobieta, przeżyła piękne chwile w swoim życiu i pewnie nie chciała wszystkiego tak zostawiać, ale niestety rak nie dał jej szans. I pewnie część z was stwierdzi: biedna kobieta... Tylko, że ona jak i wiele innych osób truła się na własne życzenie.

Czy moje podatki mają sens?


Oczywiście! O ile są dobrze wykorzystane, bo sory bardzo, ale jeśli ktoś truje się na własne życzenie to czy nie powinien sam się z tego leczyć? Ja nie jestem nieczułym, gburowatym studentem (choć czasami, może się wam tak wydawać), ale jeśli trafia do szpitala  kilku miesięczne dziecko z wrodzoną wadą serca, to przecież to nie jest jego wina...

Czy faceci lubią palące kobiety?

Nie dam wam odpowiedzi na to pytanie. Nie jestem alfą i omegą i to co teraz napiszę jest bardzo subiektywne, ale nie mogę się powstrzymać od komentarza.


Kiedyś usłyszałem taką opinię, że całować się z palaczem, to jak całować się z popielniczką. No serio, pomyślcie tylko; ani to pachnie ani to wygląda. Jak zobaczyłem na ulicy taką kobietę: eleganckie buty, żakiet za 1000 zł, a zapach taki, że chce się żyć, chyba nie muszę dalej opisywać- sami rozumiecie :D No i zapytałem się o godzinę - to był mój błąd... Taki smród wiejący z ust zabiłby nawet Mona Lisę na płótnie.

Alkohol i inne zabawy

Wydaje mi się, że pojęcie zabawa pasuje tutaj idealnie, jak patrzę na niektórych moich znajomych, ale nieznajomych też...
Dzisiaj: Chodź z nami, będzie fajnie znaczy tyle samo co :
s1 - Pamiętasz tamtą imprezę?
s2 - nie...

s1 - Ja też nie!

Można to prosto wytłumaczyć na zasadzie: Pokaż mi co pijesz, a powiem Ci kim jesteś. Bolesne, ale prawdziwe, bo strasznie ciężko jest dzisiaj trafić na imprezę na której wszyscy się dobrze bawią i to bez alkoholu. No chyba, że pójdziecie do Klubu Malucha albo do AA . Ludzie po wypiciu pewnej ilości alkoholu są na tyle zabawni, że żadna komedia nie odda tego klimatu. Z perspektywy osoby trzeźwej, to powiem wam; prawie jak w kinie, tylko popcornu i Coli brak :D 

Oglądać można, dyskutować już nie...

Co Ty możesz wiedzieć...za trzeźwy jesteś. No i nie pogadasz, nawet choćbyś bardzo chciał, bo ledwo zaczniesz jakiś temat..., ale chwilę, napijmy się najpierw. No i pogadane...
Kiedyś to można było chociaż kobiecie zaimponować rozmową, życiowym podejściem do sprawy, sprawiedliwym rozwiązaniem, nie wspomnę już o romantyzmie, a dziś to chyba jedynie mocną głową...
Jakby tego było mało, często właśnie kobiety piją więcej od mężczyzn. A tylko spróbujcie drodzy panowie jej to wypomnieć... Armagedon murowany !

Mamy wielu profesorów, których temat pracy brzmiał; Ile i co wypić,żebyś nie rzygał, tylko żadnego awansu im to nie przyniosło, a finansowego już na pewno...

Jakbym miał wybierać miedzy darmową flaszką a darmową pizzą, to wybrałbym tą drugą opcję. Zdecydowanie bardziej wolę rzygać z przejedzenia, niż jęczeć cały kolejny dzień, że mnie głowa boli.

Czy to wszystko jest normalne...? 






Posted on 17:34 by Unknown

5 comments

poniedziałek, 6 kwietnia 2015


No to jak to właściwie jest?


Nikt mi nie zarzuci, że kłamię, jeśli napiszę, że każdy z nas lubi posłuchać dobrej muzyki. Jak mamy dobry humor, chce nam się śpiewać i tańczyć to, żeby wytrwać w tym cudownym nastroju możemy posłuchać sobie np. The Best Day Of My life - American Authors. Na doła polecam wam Lonely Day - System Of A Downprzed egzaminem ostatnio śpiewałem Nic do stracenia - Mrozu, a na tzw. fale miłości Ellie Goulding - Love Me Like You Do. I mam wielką nadzieję, że tym, krótkim wstępem sprowokuję Was do dyskusji. 

Jak byłem dzieckiem, takim jeszcze, które wszędzie wejdzie i wszystko zrzuci, no dobra; może trochę starszym, to rodzice puszczali piosenki z kaset magnetofonowych. To było coś ! Muzyka, która od razu wpadała w ucho i porywała do tańca wszystkich bez względu na wiek, płeć, stan cywilny i rozmiar buta. 


Czy jest tu ktoś kto nie zna tej piosenki ? Tak bardzo Cheri Cheri Lady!

"Ale to już było i nie wróci więcej..."

Wiecie co stało się przekleństwem dla muzyki? Postęp techniczny! I w dodatku ja sam się na tym złapałem. Pamiętam dobrze, jak mi się oczy świeciły, kiedy widziałem płytę zespołu Kombi w tinie, czy jakimś innym kolorowym badziewiu. Oczywiście trochę przesadzam z tym badziewiem, ale komercja sięgnęła bardzo daleko i tak naprawdę, można by tą całą gazetę okroić do 5 wartościowych artykułów. No, ale przecież jest jeszcze płyta! A to może jednak kupię... I skończyło się na tym, że mam w domu stertę płyt z gazet, które leżą sobie bezużytecznie w szawce, bo zastąpiły je piosenki w plikach mp3.


Co w tym złego? No w sumie nic, bo to był dobry pomysł na biznes ;MUZYKA DOSTĘPNA DLA KAŻDEGO. Ja tylko jednej rzeczy nie rozumiem i liczę na to ,że może ktoś z was mi wytłumaczy ? Bo ja cenie i szanuję zarówno muzykę, jak i artystów, ale tylko tych prawdziwych takich jak U2, Bon Jovi, czy wspomniane już Modern Talking. I chociaż nie występują już razem( jak zwykle poszło o kasę), to brakuje mi dzisiaj przede wszystkim tych piosenek przy których bawili by się wszyscy.

Czy każdy teledysk musi być nasycony seksizmem ?


Mówcie co chcecie, ale to co pokazuje bardzo duża część dzisiejszych teledysków to jest sory, ale totalne przegięcie. Nie dość, że już same piosenki są komercyjne i często o dupę roztrzaść, bo tekst nie przedstawia żadnej wartości, to jeszcze do tego dołączony jest tandetny teledysk. Nie, nie chodzi mi o to, że nieprofesjonalnie wykonany - powiedziałbym, że aż nazbyt profesjonalnie i na tym polega problem; piosenkarka lub tancerka, która na wpół rozebrana wygina się jak w klubie Go Go. Serio nie uważacie, że to lekka przesada? Jakbym chciał sobie obejrzeć pornola to jasne, że bym sobie go w necie znalazł, tylko może lepiej byłoby, żeby to nie była strona na którą wchodzą już przedszkolaki? Ale jak to? No tak to ! Podam wam przykłady światowej sławy artystów muzycznych o  których wspomniałem kilka wersów wyżej; Pitbull, Rihanna..-Największe Gwiazdy Muzyki(znane również przedszkolakom)! 
Ten teledysk aż sam się prosi o wasz komentarz...


A teraz dla przedstawienia drugiej strony medalu wrzucam teledysk zespołu, który pamiętają pewnie nieliczni, ale to z tego względu, że nie tak często puszcza się już ich piosenki w radio, czy na najbardziej popularnych kanałach muzycznych. A szkoda..., bo nie dość, że było czego posłuchać, to jeszcze teledyski były dosłownie z życia wzięte. Z resztą sami powiedzcie, czy to nie jest prawdziwie romantyczne?
Przychodzi mi do głowy jeszcze jedno - hitowe przeróbki. 



Wes-Alane. I wszystko jasne! Ale czy dla wszystkich?


No właśnie obawiam się, że nie... Znam mnóstwo hitów, które porywały ludzi do zabawy, tańca itp. I zostały zniszczone, może nie konkretnie one, ale ich wartość i to w bardzo prosty sposób: "Jesteśmy w gimnazjum, wiec wymyślmy coś oryginalnego!" , czyli w prostym tłumaczeniu: zróbmy tak, żeby ta piosenka była chwytliwa. I zamieniliśmy romantyczny tekst tej piosenki w tandetę dla gimnazjalistów. Możliwe, że nie dla wszystkich dalej jasne, więc dla przypomnienia wrzucam tutaj kolejny teledysk z cyklu "Ale to już było...". 

Muzyka jest częścią naszego życia, tylko od czasu do czasu się zastanawiam w którym kierunku zmierza. Chyba jednak powoli nie w moim...

Posted on 17:05 by Unknown

6 comments

środa, 1 kwietnia 2015

Postanowiłem, że się wam przedstawię, tak na dobry początek? Tak! Wiem, że on był już trochę czasu temu

Mam na imię Dawid i pochodzę z takiej średniej wielkości miasto-wsi jak Piekary Śląskie, które na dobrą sprawę, graniczą z najmilszym miastem w Polsce z 2013 roku. Teraz sprawdzam waszą wiedzę o fioletowej krowie . A własnie! Zapomniałbym o najważnieszym - te Piekary to taki mały żart z mojej strony, bo i tak mnie tam nie znajdziecie :D


Niby to dziura, w której nie ma nic ciekawego, ale zawsze pozostaje sentyment do miasta w którym się wychowaliśmy, nawiązaliśmy pierwsze przyjaźnie, spotkaliśmy swoją pierwszą miłość. Mógłbym, ale nie będę wam opisywał losów tego miasta, bo musiałoby to się wiązać z historią a co za tym idzie z polityką. Obiecałem sobie, że nie będę się tu zagłębiał w kwestie polityczne, seksualne i około podobne .  
Chyba każdy z nas ma takie swoje miejsce, gdzie lubi przebywać w wolnych chwilach. Dla mnie takim punktem na mapie, gdzie często przyjeżdżam na rowerze jest park w Świerklańcu. Mówcie co chcecie, dla mnie to najlepsze miejsce na przejażdżkę rowerową, spacer w niedzielne popołudnie, randkę i wiele innych.
Oprócz tego uwielbiam czytać książki. Jedni pewnie w tym miejscu mnie wyśmieją ; "...łooo On czyta książki, no też mi coś..." , inni nawet nie zwrócą na to uwagi. Być może jeszcze inni napiszą co ostatnio przeczytali ciekawego? Z chęcią się dowiem i powymieniam swoimi doświadczeniami związanymi z jakże nudnymi książkami.

Jak każdy w ramach relaksu posłucham sobie czegoś fajnego. Paradoksalnie muzyka to również bardzo dobry sposób również na wyładowanie swoich emocji. Jednak biorąc pod uwagę, że w szczególnych przypadkach może to się skończyć kupnem nowych mebli, talerzy itp., to ja już wolę pójść na rower.

Na koniec tylko dodam,że do założenia bloga zainspirowała mnie moja dziewczyna i za to jej dziękuję. Aaa no i zapomniałbym o najważniejszym; blog dotyczy paradoksów.
Trzymajcie się i do przeczytania. Czekam na hejty :D

Posted on 19:08 by Unknown

10 comments