Każdy
z nas będąc dzieckiem chciał w przyszłości zostać kimś ważnym,
jakąś sławną osobą o której będzie się mówiło w mediach
społecznościowych, której zdjęcia będą na pierwszych
stronach najlepszych gazet w Polsce. Czyż to nie było by piękne ?
Wyobraźcie
sobie taką sytuację : Idziecie sobie jedną z głównych ulic
waszego miasta; powiedzmy do Biedronki. W nowej marynarce, idealnie
dopasowanej koszuli i eleganckich spodniach z najrówniejszymi
kantami na świecie. I jak to zwykle bywa, w najmniej spodziewanym
momencie słyszycie wesołe : Dzień dobry Panie Profesorze !
Gdybym
był na miejscu tego szanowanego człowieka to pewnie ucieszyłbym
się z kulturalnego pozdrowienia. Na miejscu tego ucznia, zacząłbym
się lepiej zastanawiać, czy nie nadużyłem czyjegoś tytułu
wypracowanego przez długie lata. No pomyślcie trochę; kto w wieku
35 lat ma tytuł profesora ? Nikt ! I właśnie dlatego...
W
szkole
nie ma dziś
profesorów
Jakim
cudem ? Takie są fakty: Jeśli idziemy na studia, to kończymy je w
wieku 25/26 lat. Więc jeśli trochę ruszycie mózgownicą to
dojdziecie to wniosku ,że to jest niemożliwe ,żeby w 9 lat obronić
dwie prace dyplomowe, zrobić habilitację i tytułować się: dr
hab.prof. UX Jan Kowalski.
To, że nauczycieli w szkołach średnich mówi się Panie Profesorze, jest tylko głupią tradycją. Głupią nie dlatego, że tradycje są bez sensu, ale dlatego, że oprócz mnóstwa nieprzydatnych rzeczy wpajamy ludziom ( podobno rozumnym ) czyste kłamstwa !
To, że nauczycieli w szkołach średnich mówi się Panie Profesorze, jest tylko głupią tradycją. Głupią nie dlatego, że tradycje są bez sensu, ale dlatego, że oprócz mnóstwa nieprzydatnych rzeczy wpajamy ludziom ( podobno rozumnym ) czyste kłamstwa !
Jakby
tego było mało ci wszyscy pseudo profesorowie, każą nam wstawać,
kiedy idą korytarzem, mówić dzień dobry, kiedy kompletnie nie
masz na to ochoty, bo przecież za minute i tak dostaniesz kapę do
dziennika . No i oczywiście w klasie najważniejszy jest kto ? „Pan
niby Profesor” od siedmiu boleści. To wytłumaczcie mi po
jaką cholerę jak przez 5 lat na studiach uczę się, że w procesie
dydaktycznym najważniejszy jest uczeń i jego dobro ?!
Od
dwóch lat mijam na uczelnianym korytarzu różnych wykładowców .
Do dziś żaden z nich nie zwrócił mi uwagi, że mam wstać i że
powinienem mu powiedzieć dzień dobry. A przecież
tak samo jak w szkole; nie z każdym z nich mam zajęcia. Dlaczego
tak jest ? Bo...
Profesor
to też człowiek
I
w porównaniu do tego pseudo profesora z liceum, potrafi zrozumieć,
że możesz mieć gorszy dzień, że ten temat akurat Ci nie leży,
że byłeś wczoraj na mega imprezie i w sumie to miałeś teraz spać
,ale przyszedłeś na wykład, bo ten profesor wykłada w taki
sposób, że zapamiętujesz to bez notatek. A po zajęciach jest Ci w
stanie opowiadać o swojej ostatniej wycieczce rowerowej. I to
nie jest jakaś tam utopia o której uczymy się na języku polskim,
tylko rzeczywistość, ta tuż obok nas.
Tytuł
naukowy
daje
nam
uznanie,
szczęście, pieniądze...
Gówno
prawda ! Tytuł nic nam nie daje oprócz własnej satysfakcji. Ta
jest najlepszą nagrodą dla wybitnego specjalisty z danej
dziedziny.
Dlaczego nie uznanie ? To bardzo proste: Zdobywając tytuł naukowy zdobywasz jednocześnie szacunek wśród pewnej grupy osób. Jednocześnie swoimi zasługami rozbudzasz w kolegach zazdrość, bo przecież Ty niesłusznie zostałeś profesorem. Moja praca była lepsza, ale oczywiście musiałeś się podlizać itd. Zawsze znajdzie się ktoś kto będzie nam zazdrościł i pewnie zepsuje nam nerwy samą swoją osobą.
Dlaczego nie uznanie ? To bardzo proste: Zdobywając tytuł naukowy zdobywasz jednocześnie szacunek wśród pewnej grupy osób. Jednocześnie swoimi zasługami rozbudzasz w kolegach zazdrość, bo przecież Ty niesłusznie zostałeś profesorem. Moja praca była lepsza, ale oczywiście musiałeś się podlizać itd. Zawsze znajdzie się ktoś kto będzie nam zazdrościł i pewnie zepsuje nam nerwy samą swoją osobą.
Szczęście
utytułowanego specjalisty jest ulotne. To nie jest tak jak się nam
dzisiaj wydaje, że jak ktoś obronił już tytuł to może osiąść
na laurach. Jeżeli się nie rozwijasz naukowo, możesz stracić
swoje dotychczasowe szczęście szybciej niż Ci się wydaje.
Wystarczy ,ze w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie znajdą
się ludzie, których głównym zadaniem jest szukanie dziury w
całym.
Jak
dla mnie w tym całym profesorowaniu nie ma żadnej frajdy. W wieku
55 lat dorobisz się tytułu, a w wieku 65 możesz zejść na zawał,
doigrać się Alzheimera, albo w skrajnych przypadkach z nadmiaru
szczęścia zostać alkoholikiem. Co Ci wtedy przyjedzie z Twojego
tytułu ? No bo do grobu to go raczej nie zabierzesz.
Możesz
być profesorem, burmistrzem ,prezydentem a nawet Angelą Merkel, ale
jeśli nie będziesz człowiekiem, to swoim tytułem będziesz mógł
się podetrzeć.
w moim liceum nikt nie zwracał się do nauczyciela przez "panie profesorze" i bardzo dobrze, chociaż raz będąc na obozie z nasza klasą gdzie poznaliśmy uczniów z innych szkół z terenu Polski, zauważyłem, że w niektórych szkołach się tak tytuuje nauczycieli, bardzo mi się to nie podobało, brzmiało lizusowato a także zgadzam się, że jest to zbytnie podnoszenie ego zwykłego nauczyciela
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to jest naprawdę głupie, że do nauczycieli w szkołach średnich mówi się profesorze, to jest takie niedorzeczne..
OdpowiedzUsuńZwracanie się do ludzi tytułem, którego nie posiadają, fakt, jest głupie i tutaj się z tobą zgodzę. Ale porównywanie rzeczywistości szkolnej z uniwersytecką? Na studiach taki przykładowy wykładowca mija setki ludzi, a w szkole, mimo wszystko, społeczność jest bardziej zamknięta. No i raczej tu i tu zdarzają się różne przypadki, więc nie ma sensu generalizowanie.. A poza tym, no postaw się na miejscu takiego nauczyciela.. Przechodzisz korytarzem i nikt ci nie mówi "dzień dobry", tylko wszyscy odwracają głowy. Albo jeszcze lepiej. Wchodzisz do klasy, a tam połowa osób przysypia na ławkach - no to weź to zrozum, wczoraj był dobry melanż.
OdpowiedzUsuńAkurat przysypianie na studiach to norma. Nie rozumiem czemu w szkole robią z tego takie halo :D - Egzamin, czy sprawdzian i tak trzeba zdać.
UsuńNie chodzi o dzień dobry, ale o niby tytuł, którego się nie ma. Wymagają od nas takiego szacunku, jakby byli guru wszechświata, a są zwykłymi magistrami. Taka sytuacja na studiach się nie zdarza.
No proszę cię. Nie wmówisz mi, że gdybyś był takim wykładowcą i przychodził na zajęcia, a wszyscy by spali i mieli gdzieś, że poświęcasz im swój czas i chcesz im przekazać swoją wiedzę, to powiedziałbyś, że to jest ok. Egzamin, czy sprawdzian i tak trzeba zdać, więc śpijmy, przecież koniec roku jest w czerwcu, wszyscy nam zrobią milion popraw jakby coś nie wyszło.
UsuńA poza tym, serio? Nie wiem, czy studiujesz, ale jeśli jeszcze nie spotkałeś się z sytuacją, kiedy profesor/doktor/... zwraca uwagę, że źle go "zatytułowałeś", to być może wszystko przed tobą.
Aha, doczytałam dopiero teraz, że studiujesz. Więc widocznie trafiłeś na wykładowców, którzy są w porządku, ale być może jeszcze się spotkasz z takimi, którzy traktują siebie jak bóstwo największe.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń