A może jedno i drugie? Wiecie tak dla rozrywki; "żeby życie miało smaczek, raz dziewczynka raz chłopaczek" No bo, w końcu jakoś te wszystkie przyjaźnie trzeba ze sobą pogodzić co nie?


Żartowałem!



Mam nadzieję, że się nie nabraliście. Oczywiście mam wielu znajomych no i oczywiście znajome, przyjaciół i przyjaciółki, z którymi znam się można by powiedzieć od wieków. Wiedzą o mnie już tak dużo,że mogliby mnie od tak znienawidzić, ale tego nie robią, czyli, że są tak samo zakręceni jak ja. Wierzą mi na słowo, że pójdę na imprezę i wiedzą, ze ściemniam, kiedy mówię im, że wypiłem czteropak. I podobnie jest w relacjach z dziewczyną. W sumie, to nawet tak samo, tylko inaczej, bo nawet jeśli masz taką z którą można konie kraść, to musisz wiedzieć co mówić a czego nie i w jakim momencie. Moim zdaniem to właśnie jest jedna z podstawowych różnic między przyjaźnią a miłością, chociaż i tutaj upierdliwi powiedzą, że to jeszcze przecież o niczym nie świadczy. Wiecie, co? Możecie sobie mówić co chcecie, bo dla mnie...

To tylko znajoma


Taaa jasne a powiedz taki tekst przy swojej dziewczynie, to dostaniesz prezent: patelnią w łeb! Jeśli masz szczęście i Twoja dziewczyna jest akurat łaskawa, bo ma dziś dobry dzień, to przeżyjesz. Gorzej z Twoją przyjaciółką. Bo niestety prawda, jest taka, że kobieta to cudowne, ale też cholernie zazdrosne stworzenie. I tutaj znowu możecie mówić, że niee, że wcale tak nie jest! Moja xyz jest na to żywym dowodem, ale ja wam i tak nie uwierzę, dlatego, że jestem społecznikiem i z tego tytułu mam ewidentnie przesrane, bo...

Każda dziewczyna jest zazdrosna



Nie polecają się w tej chwili wszyscy faceci, którzy są w życiu często w pięciu miejscach na raz i w każdym z tych miejsc mają kogoś znajomego, ale to są tylko znajome, do notatek, od siedzenia przy pizzy i piwie w dwudziestu w trzy osobowym pokoju, od rzucania w najmniej odpowiednim momencie przypałowymi faktami o Tobie, bo znają Cię często o wiele dłużej niż Twoja miłość. Tylko, że jest jedno ale... Ten nasz jeden kartonik, który nas tak często ogranicza daje Wam, kobietom w tym momencie stukrotną przewagę nad każdą inną kobietą na ziemi. Bo okej możemy się spotkać z koleżanką po obgadywać stare czasy, kiedy wrzeszczało się na siebie przez pół podwórka i pośmiać z głupich odpowiedzi przy tablicy przez połowę ogólniaka, w zasadzie to ta koleżanka może nam się nawet podobać,  ale przecież nie będziemy się z nimi całować a już na randkę to na pewno bym się z nią nie umówił. No, bo przecież ile można. Z jedną to jeszcze okej, ale z kilkoma? To, by przecież język z bólu odpadł. I okej, całowanie się akurat jest jedną z bardziej higienicznych czynności, ale bez przesady...

Dlatego też nie bardzo rozumiem dziewczyny, które każą się całować w policzek na pożegnanie. bo dla mnie to już jest przegięcie. Co innego się lekko przytulić, to rozumiem, bo sam jestem świadkiem wielu takich sytuacji, gdzie pary wychodzące z domówki, przytulają się do swoich znajomych na pożegnanie. Od jakiś tam przyjęty zwyczaj i wydaje mi się, że nie ma co z tego robić zamieszania. Tym bardziej, że jednak większość tego typu spotkań kończy się normalnym pożegnaniem a przytulanie jest lepszą opcją podczas oglądania komedii romantycznych.
No dobra, ale skoro przytulać się można w zasadzie z każdym (oczywiście odmiennej płci), to...


Skąd wiadomo, że to miłość?



To proste. Wystarczy na przykład, że podczas waszych kuchennych rewolucji powiesz jej, że w sumie to jesteś ciekaw jakby wyglądała z tą miską na głowie a ona odwdzięczy Ci się mieszanką z mąki i jajek na twarzy a na koniec robicie sobie wspólne zdjęcie; "Będzie co dzieciom w przyszłości pokazywać". Jeżeli czytasz, to chociaż nadal jesteś singlem, to od razu Ci mówię, że nie zrozumiesz. I nie mówię tego, żeby zrobić komuś na złość, tylko po prostu dlatego, że już to przerobiłem. Bo miłości nie da się zdefiniować raz a dobrze, chociaż naukowcy mówią, że i na to są odpowiednie dowody. Zwłaszcza biolodzy, którzy miłość upatrują w procesach chemicznych naszego organizmu. Tak wiem, spieprzyłem wam teraz cały romantyzm, ale spokojnie, bo to na szczęście nie czas na


Motyle w brzuchu





Które nadal są dla mnie fenomenem! Ale... na tym chyba właśnie polega miłość, że nie da się jej w żaden sposób udowodnić, bo to się po prostu czuje. Nie ma; za ostatnio postawione piwo, za wrzask o zostawioną szklankę na podłodze, czy za tą różę, która zwiędła, bo przyszedł już jej czas. Tego po prostu nie ma, bo to nie przyjaźń.


Ale, żeby mnie ktoś nie zaskoczył jakimś nieprzewidzianym pseudo - konstruktywnym hejtem, to podyskutujmy jeszcze o tym, czy "z tego musi być miłość", to skuteczne zasada. Nie mam zamiaru tutaj teraz generalizować, że jest tak a tak i czy to prawda. Znam ludzi, którzy od gimnazjum za sobą latali i nadal są szczęśliwą parą a znam i takich, co mówili: "W końcu znalazłem kogoś, na kogo tak długo czekałem" A ta pseudo-miłość odeszła i to w dodatku bez słowa. Bo w życiu jest jak w totolotku; Żeby wygrać, trzeba grać!