Nasz dzisiejszy świat jest tak porąbany, że praktycznie cały czas musimy stawiać do walki w konkursach, wyzwaniach i testach. Zastanawialiście się kiedyś po co? No jasne! Przecież każdy się nad tym zastanawia i dochodzimy do tego samego wniosku: że ta ciała walka o lepsze jutro jest bez sensu, że jeszcze jesteśmy zbyt słabi i że jednak nie damy rady. Ale czy tak naprawdę musimy to robić? Czy musimy podchodzić do matury? Czy musimy koniecznie brać udział w jakimś hucznym wydarzeniu, żeby się pokazać, albo czy musimy koniecznie mieć tą prostokątną plakietkę, która zwie się prawo jazdy?
To zbyt wiele pytań na jednego posta dlatego zdecydowałem się spróbować odpowiedzieć na jedno z nich: Po co, komu do szczęścia te zakichane prawo jazdy? Jak to po co? Przecież każdy porządny człowiek, który skończył 18 lat musi mieć prawo jazdy, nawet jeśli się do tego kompletnie nie nadaje. No, ale dobrze niech wam już będzie, że te prawo jazdy jest potrzebne i wybieramy się w końcu na ten długo wyczekiwany egzamin.
Pierwszy błąd jaki popełnia większość ludzi zaraz po wyjściu ze zdanej teorii to taki, że pakują się do tej poczekalni 2 x 2 i gnieżdżą się wśród tych wszystkich poddenerwowanych ludzi. Czasami zastanawiam się gdzie jest kres bezmyślności ludzkiej. Dlaczego? Bo może i w tej poczekalni znajdziesz miejsce od siedzenia, ale zaraz obok napatoczy Ci się jakiś niedorajda i zacznie opowiadać, że to jest już jego siódmy egzamin, ale on się nie martwi, bo gorszego egzaminatora niż miał ostatnio to już nie da się dostać. Już zanim wsiadł do samochodu zaczął coś przeklinać pod nosem, jeszcze nie zdążyłem się w ogóle przygotować do jazdy, on już narzekał, że i tak źle ustawiłem lusterka, że powinienem już mieć zapięte pasy i czemu to wszystko tak długo trwa? Czy pan nie wie co ma robić? No i słysząc taką historię jeszcze zanim wejdziesz do samochodu zaczynasz myśleć o tym, że skoro on miał takiego pecha to z Tobą pewnie nie będzie inaczej. Tylko jaki jest sens się stresować skoro egzamin się jeszcze nie zaczął?
Tak naprawdę nie na najmniejszego znaczenia czy najpierw ustawisz fotel, czy lusterka. To jest tylko ich widzi mi się, żeby sobie pomarudzić, bo się nie wyspali, bo kawa miała o jedną łyżeczkę cukru za dużo, albo jego przełożony znowu wstał lewą nogą i dostał opieprz za to, że żyje. Voila! Właśnie poznałeś powód przez który nie zdasz tego egzaminu i jak usłyszysz taką gadkę to lepiej przyszykuj sobie już gotówkę na kolejny termin. No, ale dosyć już tego straszenia, bo to przecież tylko plac manewrowy a prawdziwa jazda zaczyna się dopiero na mieście. Do dziś pamiętam jak mój egzaminator poprosił mnie o dynamiczną jazdę, a ja wyjechałem z WORD-u z piskiem opon!
Ci najbardziej wredni egzaminatorzy zabiorą Cię na drogę gdzie średnio co 600m będziesz miał pasy a zasada jest taka, że jak jest zebra, to pieszy ma pierwszeństwo. Że niby mam się zatrzymywać przed każdymi pasami kiedy ktoś chce przejść lub jest w pobliżu przejścia ? Ustąpisz – źle, bo utrudniasz ruch, nie ustąpisz – jeszcze gorzej, bo łamiesz przepisy i w zasadzie to możesz się już z tym egzaminem pożegnać. Najgorsi jednak są przechodnie, którzy widząc L-kę egzaminacyjną już automatycznie się zatrzymują, żeby ją przepuścić . W takiej chwili powinieneś z tego auta wyjść, powiedzieć DZIĘKUJĘ ! A potem poprosić grzecznie o pieniądze na kolejny egzamin. No ,ale skoro zaraz za pasami pojawił się parking to teraz proszę zaparkować . I albo usłyszysz, że masz zaparkować w wyznaczonym przez niego miejscu, albo że po prostu masz zaparkować. W sumie ot nie wiadomo co gorsze, bo jak w wyznaczonym przez niego miejscu zaparkujesz źle, to da Ci prawdopodobnie jeszcze szansę do poprawy za drugim razem. Jeżeli w wyznaczonym przez siebie miejscu coś spieprzysz to już jest kaplica . Najgłupsze pytanie jakie można odstać po zaparkowaniu samochodu prostopadle brzmi: Czy jest możliwość wyjścia z obu stron. Wiecie dlaczego najgłupsze ? Bo przecież zawsze jeszcze zostaje bagażnik!
Dlaczego ludzie oblewają prawo jazdy ?
Bo nie potrafią jeździć? Bo akurat pies wyjdzie na drogę i gwałtownie zahamują, żeby go nie zabić ? Bo na jezdni była dziura w którą wjechali? NIE! Ludzie oblewają egzaminy dlatego, że egzaminator miał zły humor i dowalał się do wszystkiego co zrobiłeś: bo zgasł Ci silnik 2 razy przy wyjeżdżaniu pod górkę, a koleżance zgasł 5 frazy na parkingu i zdała, bo jej egzaminator kazał jej wyjść z samochodu, żeby ochłonęła. Aaa i jeszcze jedno, żeby zdać musisz trafić po prostu na odpowiednią porę, żeby twój WORD miał już wyrobioną normę oblanych ludzi, wtedy możesz popełnić nawet 10 błędów a i tak zdasz.
Jest jeszcze możliwość, że po prostu trafisz na człowieka zamiast na egzaminatora, który od wejścia do samochodu, nie chcąc Cię oblać, będzie Ci dawał kolejne szanse poprawy twoich błędów żebyś tylko zdał. Bo i tak już oblał tylu kursantów, że wystarczy na dziś!
Ci pracujący w wordach to łapówkarze tam sprawiedliwości nie uświadczysz
OdpowiedzUsuńNa pewno nie za pierwszym razem, bo to dla nich za mało opłacalne.
UsuńDawid swieta prawda przy pierwszym podejsciu tam mialam, nasluchalam sie, potem jezdzilam po miescie z egzaminatorem i mowilam sobie, ze mnie obleje i w koncu oblalam. Zdalam dopiero za trzecim podejsciem. Pozdrawiam serdecznie Beata
OdpowiedzUsuńJa za pierwszym razem też nie byłem taki mądry i siedziałem w tej zasranej poczekalni jak głupi, wierząc, że dowiem się od tych ludzi czegoś co mi pomoże. PS. Też zdałem za trzecim.
UsuńAaa podpisuję się rękoma nogami i wszystkim innym! Widzę, że w całej Polsce tak samo :D
OdpowiedzUsuńNieprawda! Przecież zmienia się forma egzaminu: treść pytań, czas odpowiedzi, dziury na drogach, znaki . Tylko sposób oblewania ludzi jest cały czas taki sam. Mój tata też zdawał egzamin na prawo jazdy, tylko ,że 20 lat wcześniej. Musiał ruszyć autem, zawrócić i zaparkować.
UsuńHa, gdybym była facetem, też wyjechałabym z piskiem opon ;) W moim MORDzie kilka miesięcy przed moim egzaminem kupili nowe auta i 75% egzaminów oblewali - twierdzili, że mało kto umie się przestawić na Suzuki Swift, jeśli wcześniej tym autem nie jeździł, a po prawdzie chcieli, żeby im się pieniądze za auta zwróciły. Mój rocznik był rocznikiem niezdającym - właśnie przez te nowe auta.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się nowy wygląd bloga!
Do tego, żeby wyjechaćz piskiem opon niekoniecznie trzeba być facetem. A z tymsuzuki to nie było tak, że on miał nawet podobną skrzynię biegów ? Bo coś słyszałem o tej aferze, ale bardzo pobieżnie. U mnie też była zmiana, ale na nowe Toyoty, więc to tylko model samochodu. Z perspektywy czasu to bardzo się cieszę, że mam ten egzamin już za sobą.
UsuńPS. Cieszę się, że się podoba.
Nie do końca się zgadzam. Ja swój egzamin zdałam za drugim razem i muszę przyznać, że był to najbardziej stresujący egzamin w moim życiu. Trafiłam na bardzo nieprzyjemnego egzaminatora, ale po prostu nie zrobiłam żadnego błędu, więc nie miał się do czego przyczepić (wybitnym kierowcą nie byłam, widocznie pojechałam dość dobrze). Szuka się winnych dookoła, a nie u siebie - a przecież to Ty zdajesz egzamin i od Twoich umiejętności zależy czy go zdasz.
OdpowiedzUsuńNie mogę się z Tobą zgodzić. Nie mówię, że nie potrafisz jeździć dobrze, bo tego nie wiem, ale wśród wielu moich znajomych, znajomych tych znajomych itd słyszałem różne historie z egzaminów na prawko. Cześć z nich wyglądała w ten sposób, że zanim mój kolega jeszcze zapiał pasy egzaminator doczepił się do tego ,że powinien już mieć ustawione siedzenie dużo wcześniej i już przed startem wpisał mu błąd. Można mieć umiejętności, ale jeżeli twojemu egzaminatorowi nie spodoba się w jaki sposób jeździsz, to i tak Cię obleje, bo to on ma władzę a nie ty.
UsuńTemat dla mnie na czasie... Egzamin zdałam dopiero za trzecim. Za pierwszym i drugim oblałam ze stresu - bo akurat niestety usiadłam koło takiej niedojdy, która już czwarty raz zdawała i nie zdała... A, no i właśnie, pierwsze dwie próby były z samego rana. Dopiero na trzecią poszłam na ostatnią możliwą godzinę, i byłam przedostatnia. I nie jechałam jakoś najgorzej, ale idealnie też nie - jednak egzaminator wpisał mi w kartę tylko jeden, jedyny i ewidentny błąd - przy pierwszym parkowaniu. Ale prawo jazdy jest potrzebne - i mało jest osób, które nie mają do tego predyspozycji? Większość sobie to tylko wmawia, albo dało wmówić :-)
OdpowiedzUsuń