Pokazywanie postów oznaczonych etykietą społeczność/ludzie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą społeczność/ludzie. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Prawdziwy rycerz musi:



Schwytać krokodyla, wyrwać ząb wampira, zawsze arcy dzielnym być. Umyć ogra w wannie, pomóc pięknej pannie, która więźniem w wieży jest.

I tak dalej, i tak dalej, bo tych odpowiednich cech można by wymieniać bez końca. Zwłaszcza, że co kobieta, to ma inne wymagania, którym nie sposób sprostać, bo nie znam wielu kobiet, które nie marzyły by o księciu z bajki - przy czym każda ma inne jego wyobrażenie. Uogólniając sprowadza się ono do rycerza w lśniącej zbroi (patrz. garnitur lub inne świecące wdzianko) na białym rumaku, którego dziś możemy porównać do eleganckiego Merca. To taka z grubsza zewnętrzna charakterystyka  rycerza, któremu znudziło się średniowiecze i postanowił zostać współczesnym macho a przykładów nie trzeba ze świecą szukać, bo wystarczy dzisiaj po prostu wyjść z domu i rozejrzeć się dobrze dookoła. A jeśli już takiego zobaczycie, to grunt, żeby się w nim nie zakochać! Bo...

Nie szata zdobi człowieka

No dobra, nie szata, ale co właściwie?
Kodeks rycerski! Jakbyście zapomnieli co to takiego (chociaż nie powinniście, bo przecież wasze damy serca, by was poszczuły psami) to przypominam wam kilka podstawowych zasad takiego kodeksu - w wersji hard oczywiście :D Oto przedstawiam wam:

Kodeks rycerza doskonałego!


Prawdziwy rycerz jest:


1.Wierny królowi.

Ciekawe, co nie? Bo jeśli przyjmiemy, że każdy jest panem swojego domu, to właściwie taki rycerz sam jest sobie dzisiaj królem. No chyba, że razem ze swoją wybranką mieszkają w pałacu ojca (bo jest większy). Tylko wtedy zasady się trochę zmieniają, bo trzeba być wiernym królowi, królowej i swojej wybrance. Ciekawe co nie? Bo tego w kodeksie nie było.

2.Waleczny w obroni ojczyzny

Swojej własnej oczywiście. I jak na prawdziwego rycerza przystało, musi on mieć zabezpieczenie swoich komnat. A że strażnik Teksasu się nie rozdwoi a Jackie Chan z Hongkongu nie przyleci tak szybko na latającym dywanie, to zostaje założyć alarm przeciwwłamaniowy. I teraz już spokojnie można pić kawę w fotelu.

3.Jest wierny damie serca

Oby tylko tej jednej, bo wiecie jak to w średniowieczu z tym rycerzami bywało.

4.Jest odważny i dzielny

Zwłaszcza kiedy bez tej lśniącej zbroi musi na przykład naprawić zlew w kuchni, wynieść śmieci, albo wymienić jakąś cześć w pralce, żeby po raz kolejny cieszyć się jej zmartwychwstaniem.

5.Jest honorowy

Powinno być jeszcze, że zawsze i wszędzie a nie tylko po 10 jak dostaje wypłatę. No ewentualnie jakaś premia też wchodzi tu w grę. Bo tak normalnie to wiecie, otwieranie drzwi i przepuszczanie przodem jest już po prostu rutyną.

6.Gotowy na poświęcenie życia

I nie chodzi tu tylko o moment dnia kiedy każdy, przeciętny śmiertelnik po prostu umiera, czyli po obiedzie. Dzisiaj poświęceniem życia nazywa się obiad u rodziców, albo zakupy. W sumie to nie wiem, co gorsze.

7.Jest waleczny

Zwłaszcza wtedy, kiedy wie, że zaraz do drzwi zapuka przeziębienie. No bo wiecie, wtedy to już nawet zbroja nie pomoże, więc trzeba szukać alternatywnych sposobów.

8.Nigdy się nie poddaje

Po prostu czasem podpisuje chwilowy rozejm, zwany też czasem pokoju. Tak na wszelki wypadek jak widzi, że III woja światowa to i tak tylko kwestia czasu, więc trzeba się do niej dobrze przygotować.

9. Staje w obronie skrzywdzonych

I nie zawsze tylko dlatego, że tak mówi kodeks, ale często po prostu dlatego, że to też człowiek, który za tą zbroją sam ukrywa swoje chwile słabości. Bo przecież pokazać mu jej na zewnątrz nie wypada.

Wiecie; mnie się zawsze wydawało, że rycerzom w tym średniowieczu, pomimo, że mieli swoje prawa, to było ciężko. Myliłem się! Współczesny rycerz ma dużo bardziej przesrane.


Posted on 14:00 by Unknown

No comments

środa, 2 grudnia 2015

A może jedno i drugie? Wiecie tak dla rozrywki; "żeby życie miało smaczek, raz dziewczynka raz chłopaczek" No bo, w końcu jakoś te wszystkie przyjaźnie trzeba ze sobą pogodzić co nie?


Żartowałem!



Mam nadzieję, że się nie nabraliście. Oczywiście mam wielu znajomych no i oczywiście znajome, przyjaciół i przyjaciółki, z którymi znam się można by powiedzieć od wieków. Wiedzą o mnie już tak dużo,że mogliby mnie od tak znienawidzić, ale tego nie robią, czyli, że są tak samo zakręceni jak ja. Wierzą mi na słowo, że pójdę na imprezę i wiedzą, ze ściemniam, kiedy mówię im, że wypiłem czteropak. I podobnie jest w relacjach z dziewczyną. W sumie, to nawet tak samo, tylko inaczej, bo nawet jeśli masz taką z którą można konie kraść, to musisz wiedzieć co mówić a czego nie i w jakim momencie. Moim zdaniem to właśnie jest jedna z podstawowych różnic między przyjaźnią a miłością, chociaż i tutaj upierdliwi powiedzą, że to jeszcze przecież o niczym nie świadczy. Wiecie, co? Możecie sobie mówić co chcecie, bo dla mnie...

To tylko znajoma


Taaa jasne a powiedz taki tekst przy swojej dziewczynie, to dostaniesz prezent: patelnią w łeb! Jeśli masz szczęście i Twoja dziewczyna jest akurat łaskawa, bo ma dziś dobry dzień, to przeżyjesz. Gorzej z Twoją przyjaciółką. Bo niestety prawda, jest taka, że kobieta to cudowne, ale też cholernie zazdrosne stworzenie. I tutaj znowu możecie mówić, że niee, że wcale tak nie jest! Moja xyz jest na to żywym dowodem, ale ja wam i tak nie uwierzę, dlatego, że jestem społecznikiem i z tego tytułu mam ewidentnie przesrane, bo...

Każda dziewczyna jest zazdrosna



Nie polecają się w tej chwili wszyscy faceci, którzy są w życiu często w pięciu miejscach na raz i w każdym z tych miejsc mają kogoś znajomego, ale to są tylko znajome, do notatek, od siedzenia przy pizzy i piwie w dwudziestu w trzy osobowym pokoju, od rzucania w najmniej odpowiednim momencie przypałowymi faktami o Tobie, bo znają Cię często o wiele dłużej niż Twoja miłość. Tylko, że jest jedno ale... Ten nasz jeden kartonik, który nas tak często ogranicza daje Wam, kobietom w tym momencie stukrotną przewagę nad każdą inną kobietą na ziemi. Bo okej możemy się spotkać z koleżanką po obgadywać stare czasy, kiedy wrzeszczało się na siebie przez pół podwórka i pośmiać z głupich odpowiedzi przy tablicy przez połowę ogólniaka, w zasadzie to ta koleżanka może nam się nawet podobać,  ale przecież nie będziemy się z nimi całować a już na randkę to na pewno bym się z nią nie umówił. No, bo przecież ile można. Z jedną to jeszcze okej, ale z kilkoma? To, by przecież język z bólu odpadł. I okej, całowanie się akurat jest jedną z bardziej higienicznych czynności, ale bez przesady...

Dlatego też nie bardzo rozumiem dziewczyny, które każą się całować w policzek na pożegnanie. bo dla mnie to już jest przegięcie. Co innego się lekko przytulić, to rozumiem, bo sam jestem świadkiem wielu takich sytuacji, gdzie pary wychodzące z domówki, przytulają się do swoich znajomych na pożegnanie. Od jakiś tam przyjęty zwyczaj i wydaje mi się, że nie ma co z tego robić zamieszania. Tym bardziej, że jednak większość tego typu spotkań kończy się normalnym pożegnaniem a przytulanie jest lepszą opcją podczas oglądania komedii romantycznych.
No dobra, ale skoro przytulać się można w zasadzie z każdym (oczywiście odmiennej płci), to...


Skąd wiadomo, że to miłość?



To proste. Wystarczy na przykład, że podczas waszych kuchennych rewolucji powiesz jej, że w sumie to jesteś ciekaw jakby wyglądała z tą miską na głowie a ona odwdzięczy Ci się mieszanką z mąki i jajek na twarzy a na koniec robicie sobie wspólne zdjęcie; "Będzie co dzieciom w przyszłości pokazywać". Jeżeli czytasz, to chociaż nadal jesteś singlem, to od razu Ci mówię, że nie zrozumiesz. I nie mówię tego, żeby zrobić komuś na złość, tylko po prostu dlatego, że już to przerobiłem. Bo miłości nie da się zdefiniować raz a dobrze, chociaż naukowcy mówią, że i na to są odpowiednie dowody. Zwłaszcza biolodzy, którzy miłość upatrują w procesach chemicznych naszego organizmu. Tak wiem, spieprzyłem wam teraz cały romantyzm, ale spokojnie, bo to na szczęście nie czas na


Motyle w brzuchu





Które nadal są dla mnie fenomenem! Ale... na tym chyba właśnie polega miłość, że nie da się jej w żaden sposób udowodnić, bo to się po prostu czuje. Nie ma; za ostatnio postawione piwo, za wrzask o zostawioną szklankę na podłodze, czy za tą różę, która zwiędła, bo przyszedł już jej czas. Tego po prostu nie ma, bo to nie przyjaźń.


Ale, żeby mnie ktoś nie zaskoczył jakimś nieprzewidzianym pseudo - konstruktywnym hejtem, to podyskutujmy jeszcze o tym, czy "z tego musi być miłość", to skuteczne zasada. Nie mam zamiaru tutaj teraz generalizować, że jest tak a tak i czy to prawda. Znam ludzi, którzy od gimnazjum za sobą latali i nadal są szczęśliwą parą a znam i takich, co mówili: "W końcu znalazłem kogoś, na kogo tak długo czekałem" A ta pseudo-miłość odeszła i to w dodatku bez słowa. Bo w życiu jest jak w totolotku; Żeby wygrać, trzeba grać!

Posted on 22:00 by Unknown

No comments

piątek, 20 listopada 2015

Zauważyliście pewnie, że mamy przedziwną tendencję do powtarzania dosłownie wszystkiego. Od pomysłów na posty, przez te na biznes, kreatywne wystąpienie, czy setnej interpretacji artykułu, przy pisaniu pracy dyplomowej. Generalnie nie widzę, w tym nic złego jeśli:
a) to powtarzanie nas rozwija, bo za każdym razem dodajemy coś od siebie
b) nie powtarzamy błędów, które popełniliśmy już w przeszłości.


I tu pojawia się pierwszy problem, bo człowiek jest upartą istotą, która ma niezwykłe predyspozycje do powtarzania tego co dobre, ale przede wszystkim tego co złe. Ja sam tak mam na przykład z innowacyjnymi pomysłami w studenckiej kuchni. Gotuję sobie jak co weekend smaczny obiad (godzina roboty a 10 minut jedzenia-jak zwykle), potem siadam do stołu obładowanego dookoła książkami i po tych wszystkich długotrwałych przygotowaniach w końcu mogę z radością skonsumować ciepły obiad - to jest ta chwila w której jestem chwilowo w niebie, do czasu... Aż nie wyjdę z pokoju, po cytrynę do herbaty i nie zobaczę tej sterty garów w zlewie. Dokładnie o ten moment mi chodziło: obiad już dawno minął, ale jego przeszłość (patrz. brudne gary) nadal mi o nim przypominają.
Tak właśnie działa nasza psychika, że zamiast wspominać miłe chwile, pamiątamy głównie to co było złe.

1) Dzisiejszy kolos
Który w zaszadzie już minął. Napisałeś, co napisałeś i cieszysz się, że jest już po wszystkim, ale oczywiscie tylko do czasu...wyników! Bo okazuje się, że nauczycielowi nie chodziło o twoją znajomości treści Sztompki, ale o własną interpretację słów tam zawartych, bo tak naprawdę, to tylko ona może Ci się do czegoś przydać.  No, ale niestety nie wpadłeś na to i żyjesz w przekonaniu, że to co napisałeś jest dobre. Do czasu wyników...

2) Cudowny poranek

Tym razem zaczynasz go od wyciągnięcia naczyć ze zmywarki. Już kończysz, bo zostały tylko kubki i właśnie w tej chwili jeden z nich jakimś cudem wypada Ci z ręki. Oczywiście tłucze się w dobrny mak, no bo jakże by inaczej a Tobie zaczyna się gwałtownie podnosić ciśnienie, bo musisz zdążyć na busa za 5 minut. Na szczęście udało się! Kuchnia posprzątana a autobus się spóźnił. Przychodzisz uradowany na zajecia, bo po raz pierwszy od niepamiętnych czasów dałeś radę przyjśc na czas a nawet wcześniej. Z bananem od ucha do ucha wchodzisz do sali, kiedy Aga zadaje Ci pytanie:
- Masz może tą książkę, którą obecałeś mi na dzisiaj przynieść?
- Jasny gwint! Nie, nie mam...a tak wogóle to nie mogłaś mi o niej przypomnieć, napisać sms'a, cokolwiek.
- No przecież napisałam, sprawdź telefon.
Tak! To była właśnie ta pora, w której zbierałeś z podłogi roztrzaskane szkło.

3) Kolejka w mięsnym
Jak co piątek idziesz do mięsnego, bo w sobotę radno i tak jest dużo sprzątania. Jak zwykle o tej porze musisz odstać swoje, ale w końcu udaje Ci się doczekać na swoją kolej. Mówisz ekspedientce, że potrzebujesz 25 deko szynki z indyka. Czekasz już aż bedziesz mógł zapłacić za towar i nagle pada niespodizewane pytanie:
- Przepraszam, czy może być 35 deko, bo została mi końcówka?
- Proszę Pani, potrzebuję tylko 25 deko.
- Dobrze, rozumiem.
Zapłaciłeś, podziękowałeś i zaczynasz pakować wędlinę do torby, kiedy głos rozumu podpowiada Ci, że tej szynki jest za dużo. Wkurzony zaczynasz wyzywać coś pod nosem, bo w sumie co możesz innego zrobić, przecież już zapłaciłeś. Nagle słyszysz dosyć wyraźne:
- Przperaszam!
- Czego znowu?! Nie widzisz, że się pakuję?
- Przepraszam, ale stoi pan w przejściu. Czy mógłby pan się trochę przesunąć? 
I niby ten człowiek nie zorbił nam nic złego, bo chiał sie tylko dostać do kolejki, ale i tak oberwał za to, że ekspedientka nie obsłużyła Cię tak jak tego chciałeś. I kto by pomyślał, że te 10 deko więcej będzie miało takie znaczenie.

4) Dziewczyna z przeszłości

Jak co piątek idziesz do dziewczyny, bo zaplanowiliście, że ten jeden dzieńw tygodniu będzie tylko wasz. Dzownisz na dzwonek i otwieraja się drzwi, ale Ona wygląda jakoś inaczej niż zwykle. Nie, nie chodzi tu o makijaż. Wiecie jak się zna człowieka prawie na wylot, to bez problemu można wyczuć kiedy coś jest nie tak... Lekko zdezorientowany pytasz się:
- Czy coś się stało?
- Kim jest Karolina?
Myślisz sobie: "O co chodzi jaka Karolina? Ostatnia z jaką pisałem odezwała się jakieś tydzień temu i to po 2 latach.
- No tak, która pisała do Ciebie w zeszły piątek.Znowu szybkie przetwarzanie danych: "Kurcze, trzeba było jej jednak powiedzieć, że napisałem kiedyś do tej Karoliny a potem tego żałowałem ,bo ona nie chciała się ode mnie odczepić nawet na chwilę. 

Bo to zła kobieta była, jest i będzie
I obojętnie czego byś nie robił, nie wiem jak sie zabezpieczał, budował wały obronne, palił za sobą wszystkie mosty, to przeszłość i tak Cię dopadnie. W najbardziej niespodziewanym momencie, kiedy wstaniesz rano i pomyślisz sobie "To będzie piękny dzień". Dlatego lepiej zastanów się, czy masz jeszcze coś do ukrycia?

Posted on 13:56 by Unknown

No comments

piątek, 9 października 2015


Pamiętacie moment w którym po raz pierwszy poszliście do szkoły? Jeśli tak, to gratuluję pamięci a jeśli nie (to zdanie zaczyna brzmieć jak algorytm na informatyce w szkole), to się tym nie przejmujcie. Ja najbardziej pamiętam drogę, bo i tak wcześniej przechodziłem tamtędy tysiące razy, tyle tylko, że z rodzicami. Wielu moich kolegów było przywożonych, albo przyprowadzanych przez rodziców do szkoły, ale ja tak nie chciałem. Może dlatego, że miałem do niej całe 5 minut a może po prostu jak każde dziecko chciałem być samodzielny. Wtedy dziewczyny podziwiały to dużo bardziej niż teraz. A my, młodzi mężczyźni, gapiliśmy się na nie jak na zjawisko; zwłaszcza na lekcjach wf-u i na dyskotekach, tylko wtedy nikt nie chciał się do tego przyznać. Co prawda czas na: blee i obcieranie się chusteczkami, po buziaku w policzek od dziewczyny już minął, ale nadal niewielu z nas wiedziało o czym właściwie z nimi gadać(oprócz szkoły oczywiście). Najlepsze w tym wszystkim jest to, że często to one pierwsze podchodziły z pytaniem: Czy nie zagralibyśmy z nimi w klasy, Amse adamse a flore i inne gry zespołowe. I tak ten cudowny teatrzyk trwał aż do...

Gimnazjum.
Wtedy wszytko się zmieniło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nam mężczyznom zaczęły powoli buzować hormony(dzięki czemu staliśmy się bardziej otwarci na wasze; "Hej!"). Z kolei wam przybyło tu i tam co nieco ciała, co nie było nam obojętne.  Wtedy też(niestety) powstały chamskie teksty typu:"O patrz, deska idzie!", czy bardziej znane:"Z przodu plecy, z tyłu plecy, z tyłu plecy, Pan Bóg stworzył ją dla hecy". I dopiero, kiedy ogłaszali w szkole dyskotekę okazywało się kto jest mistrzem podrywu. Co z tego, że chwilowego? Liczył się szpan!

Do czasu


To znaczy do końca dyskoteki, bo na drugi dzień wszystko wracało do normy. Oczywiście nie dla wszystkich, ale dla zdecydowanej większości. W sumie to jestem wdzięczny za te szkolne dyskoteki, bo były to nieliczne momenty kiedy z dziewczynami dało się na luzie pogadać. Nie znalazłem tam co prawda tej jedynej miłości na którą każdy tak wytrwale czeka, ale po raz pierwszy zatańczyłem wolnego z przytulaniem. I coś pękło! Jakiś dziwny głos zaczął do mnie mówić, że dziewczyny wcale nie są takie straszne, że można je polubić a nawet pokochać. Nie, nie poszedłem wtedy do psychiatry, ale zacząłem szukać sposobu na to: Jak zagadać do dziewczyny, żeby chciała się ze mną umówić? Szukałem długo, miałem wzloty a po nich drastyczne upadki i po kilku latach czekania w końcu ktoś mnie pokochał. Pamiętam jak przyszedłem wtedy do domu i powiedziałem rodzicom, że mam dziewczynę. Wtedy wydawało mi się to zupełnie normalne, ale dzisiaj zastanawiam się dlaczego właściwie mówimy;

Mam dziewczynę/mam chłopaka


Nie wydaje wam się to dziwne? Bo nie wiem jak wy, ale ja myślę, że mieć to można telefon, auto, ciastko (tylko, że z ciastkiem jest taki problem, że nie da się mieć ciastko i zjeść ciastko), ale nie człowieka na własność. I nie twierdzę teraz, że każdy z was traktuje tą drugą połówkę jak swoją własność, ale nikt mi chyba nie zaprzeczy, jeśli powiem, że przyzwyczajamy się do siebie. I to bardzo, czasami nawet za bardzo... Do tego stopnia, że myślimy, że zawsze już tak będzie. Będziemy razem, szczęśliwi i zakochani. Wiecie, to chyba największy błąd jaki można popełnić w związku - przestać pracować, dbać o siebie, doceniać i mówić "Kocham Cię", bo przecież to takie oczywiste. A przypomnijcie sobie ile było oczywistych dla was rzeczy o których zapomnieliście napisać na sprawdzianie, egzaminie. No właśnie! Różnica jest tylko taka, że egzamin można powtórzyć a co z miłością? Nie zgramy jej na przecież na pendrive i nie odtworzymy na laptopie, czasu też nie cofniemy a przecież to te niezagojone rany bolą najbardziej. Można mieć dziewczynę i mieć dziewczynę. W zapisanych słowach nie ma żadnej różnicy, bo ona jest w znaczeniu a znaczenie nadajemy my sami.

Posted on 21:00 by Unknown

28 comments

piątek, 2 października 2015

Dawno, dawno temu( wiem, że zaczyna się robić jak w bajce :P) napisałem posta o idealnym świecie, który nie istnieje. Nie miałem jeszcze wtedy zielonego pojęcia na czym tak naprawdę polega blogowanie, nie mówiąc już o magicznym progu 100 lajków na fejsbuku. W wielkim skróci mogę wam tylko wspomnieć , że shejtowałem wtedy media za stworzony przez nie wizerunek ideału. Idealny świat A dzisiaj chciałbym ten temat ugryźć z trochę innej strony. A wszystkich tych, którzy zastanawiają się, czy wszystko ze mną okej uspokajam, że jestem już po kolacji :D Ale wracając do tematu, (bo jak zwykle zaczynam bujać w obłokach a to nie studia, że wodolejstwo ratuje mi tyłek) muszę się wam do czegoś przyznać - MYLIŁEM SIĘ! Nie we wszystkim, ale jednak się myliłem i dzisiaj mówię wam, że ideał  człowieka istnieje. A, że w życiu jest tak jak w matmie; żeby coś zrozumie, trzeba najpierw poznać od początku do końca.


Mniej więcej tego uczą nas w szkole. Dlatego wałkujemy historię Polski od pierwszych Piastów do ( o ile dobrze pamiętam) Stanisława Augusta Poniatowskiego. Poznajemy te wielkie, historyczne postacie w świetle heroicznych czynów a prawda jest taka, że większość z nich to była czysta głupota. Dlatego jeśli jeszcze cokolwiek z historii pamiętacie, to na te kilka minut postarajcie się zresetować wasz RAM.
Ideały, jako te wielkie, warte uznania postacie nie istnieją. Dlatego w tej chwili, szkoda mi tych wszystkich dzieci, które po piątkowej lekcji historii mają zamydlone oczy przez ich jakże cudownego nauczyciela. Historyczne postacie, nawet Święci, nie byli tak idealni za jakich ich uważamy. Wystarczy, że otworzycie sobie internet i wstukacie: Św Paweł, czy Św Piotr. Ci to w ogóle byli udani. Pierwszy mordował chrześcijan na potęgę, dopóki nie spotkał Chrystusa i teraz jest jedną z najbardziej znanych postaci w Kościele a drugi wydał swojego Pana na śmierć i w nagrodę otrzymał klucze do nieba. Genialne, co nie?! Tylko, że tak naprawdę, wszyscy dobrze wiemy dlaczego tak się stało. Ich kluczem do sukcesu, była zmiana nastawienia o 180. Pewnie, że trwało to bardzo długo, czyli po naszemu "Wieki!", ale się udało. I nam wszystkim też się to uda. Musimy tylko uwierzyć, że;
Ideał to ktoś (nie)perfekcyjny
A my bardzo często staramy się być tak perfekcyjni jak to tylko możliwe a czasami nawet niemożliwe. I to dosłownie we wszystkim; zaczynając od dziecięcej męskości przez perfekcyjną panią kuchni i domu a kończąc na naturalnym uśmiechu, po którym od razu widać, że coś jest nie tak...
Najsmutniejsze jest to, że tak naprawdę niewiele możemy z tym zrobić, bo przecież;
Idealny pracownik to taki, który wyrabia normę ponad przeciętną, który zauważa błędy, ale siedzi cicho, żeby nie podpaść kolegom, albo nie zostać wylanym. Dlatego idealny podwładny nie popełnia błędów. Jest najlepszy w tym co robi, niczym robot kuchenny firmy Zelmer. A jak popełni jakąś gafę, to go wyleją i po problemie. Tylko co to zmieni? Ten sam człowiek pójdzie do kolejnej firmy, czy kolejnego zakładu i jak nie trafi w końcu na człowieka, który rozumie, że ludzie muszą uczyć się na błędach, to go znowu wyleją...

Kim dla mnie jest ideał?

Przede wszystkim sobą! Człowiekiem, który potrafi cieszyć się życiem, doceniać rady innych a nagany przyjmować z honorem mówiąc;" Dziękuję, bo do tej pory nie zwróciłem na to uwagi"
Idealny mąż nawet jeśli nie jest Pascalem Brodnickim, pomoże Ci zrobić zakupy i nie ważne, czy zapamięta układ lodówki, zapisze sobie listę na kartce, czy zadzwoni do Ciebie jeszcze 3 razy podczas tych zakupów. Nie każdy przecież wyczuwa różnicę miedzy mlekiem 2% a tym 3,2%. Twoje dziecko zadaje Ci mnóstwo z pozoru bezsensownych pytań, może właśnie szykować dla Ciebie najmilszą niespodziankę tego dnia. Twoja żona/dziewczyna złości się na Ciebie nie dlatego, że wywaliłeś do kosza dwa blaty na sernik, tylko dlatego, że ona po prostu zrobiła by to szybciej.

Nieidealne zakończenie
Na świecie żyje ponad 7 miliardów ludzi. Gdyby każdy z nich był idealny, to życie byłoby beznadziejnie nudne. Wyobrażacie sobie żyć z kimś, kto do końca życia, dzień w dzień, będzie wam mówił, jakim to jesteście cudownym człowiekiem? Bo ja bym chyba komuś takiemu w końcu roztrzaskał talerz na głowie, żeby choć raz powiedział mi, że jestem nienormalny :D

Posted on 22:30 by Unknown

28 comments

czwartek, 13 sierpnia 2015

Nasz dzisiejszy świat jest tak porąbany, że praktycznie cały czas musimy stawiać do walki w  konkursach, wyzwaniach i testach. Zastanawialiście się kiedyś po co? No jasne! Przecież każdy się nad tym zastanawia i dochodzimy do tego samego wniosku: że ta ciała walka o lepsze jutro jest bez sensu, że jeszcze jesteśmy zbyt słabi i że jednak nie damy    rady. Ale czy tak naprawdę musimy to robić? Czy musimy podchodzić do matury? Czy musimy koniecznie brać udział w jakimś   hucznym wydarzeniu, żeby się pokazać, albo czy musimy koniecznie mieć tą prostokątną plakietkę, która zwie się prawo jazdy? 


To zbyt wiele pytań na jednego posta dlatego zdecydowałem się spróbować odpowiedzieć na jedno z nich: Po co, komu do szczęścia te zakichane prawo jazdy? Jak to po co? Przecież każdy porządny człowiek, który skończył 18 lat musi mieć prawo jazdy, nawet jeśli się do tego kompletnie nie nadaje. No, ale dobrze niech wam już będzie, że te prawo jazdy jest potrzebne i wybieramy się w końcu na   ten długo wyczekiwany egzamin. 

Pierwszy błąd jaki popełnia większość ludzi zaraz po wyjściu ze zdanej teorii to taki, że pakują się do tej poczekalni 2 x 2 i gnieżdżą się wśród tych wszystkich poddenerwowanych ludzi. Czasami zastanawiam się gdzie jest kres bezmyślności ludzkiej. Dlaczego? Bo może i w tej poczekalni znajdziesz miejsce od siedzenia, ale zaraz obok napatoczy Ci się jakiś niedorajda i zacznie opowiadać, że to jest już jego siódmy egzamin, ale on się nie martwi, bo gorszego egzaminatora niż miał ostatnio to już nie da się dostać.  Już zanim wsiadł do samochodu zaczął coś przeklinać pod nosem,  jeszcze nie zdążyłem się w ogóle przygotować do jazdy, on już narzekał, że i tak źle ustawiłem lusterka, że powinienem już mieć zapięte pasy i czemu to wszystko tak długo trwa? Czy pan nie wie co ma robić? No i słysząc taką historię jeszcze zanim wejdziesz do samochodu zaczynasz myśleć o tym, że skoro on miał takiego pecha to z Tobą pewnie nie będzie inaczej. Tylko jaki jest sens się stresować skoro egzamin się jeszcze nie zaczął? 



Tak naprawdę nie na najmniejszego znaczenia czy najpierw ustawisz fotel, czy lusterka. To jest tylko ich widzi mi się, żeby sobie pomarudzić, bo się nie wyspali, bo kawa miała o jedną łyżeczkę cukru za dużo, albo jego przełożony znowu wstał lewą nogą  i dostał opieprz za to, że żyje. Voila! Właśnie poznałeś powód przez który nie zdasz tego egzaminu i jak usłyszysz taką gadkę to lepiej przyszykuj sobie już gotówkę na kolejny termin. No, ale dosyć już tego straszenia, bo to przecież tylko plac manewrowy a prawdziwa jazda zaczyna się dopiero na mieście. Do dziś pamiętam jak mój egzaminator poprosił mnie o dynamiczną jazdę, a ja wyjechałem z WORD-u z piskiem opon!
Ci najbardziej wredni egzaminatorzy zabiorą Cię na drogę gdzie średnio co 600m będziesz miał pasy a zasada jest taka, że jak jest zebra, to pieszy ma pierwszeństwo. Że niby mam się zatrzymywać przed każdymi pasami kiedy ktoś chce przejść lub jest w pobliżu przejścia ? Ustąpisz – źle, bo utrudniasz ruch, nie ustąpisz – jeszcze gorzej, bo łamiesz przepisy i w zasadzie to możesz się już z tym egzaminem pożegnać. Najgorsi jednak są przechodnie, którzy widząc L-kę  egzaminacyjną już automatycznie się zatrzymują, żeby ją przepuścić . W takiej chwili powinieneś z tego auta wyjść, powiedzieć DZIĘKUJĘ ! A potem poprosić grzecznie o pieniądze na kolejny egzamin. No ,ale skoro zaraz za pasami pojawił się parking to teraz proszę zaparkować . I albo usłyszysz, że masz zaparkować w wyznaczonym przez niego miejscu, albo że po prostu masz zaparkować. W sumie ot nie wiadomo co gorsze, bo jak w wyznaczonym przez niego miejscu zaparkujesz źle, to da Ci prawdopodobnie jeszcze szansę do poprawy za drugim razem. Jeżeli w wyznaczonym przez siebie miejscu coś spieprzysz to już jest kaplica . Najgłupsze pytanie jakie można odstać po zaparkowaniu samochodu prostopadle brzmi: Czy jest możliwość wyjścia z obu stron. Wiecie dlaczego najgłupsze ? Bo przecież zawsze jeszcze zostaje bagażnik!


Dlaczego ludzie oblewają prawo jazdy ?
Bo nie potrafią jeździć? Bo akurat pies wyjdzie na drogę i gwałtownie zahamują, żeby go nie zabić ? Bo na jezdni była dziura w którą wjechali? NIE! Ludzie oblewają egzaminy dlatego, że egzaminator miał zły humor i dowalał się do wszystkiego co zrobiłeś: bo zgasł Ci silnik 2 razy przy wyjeżdżaniu pod górkę, a koleżance zgasł 5 frazy na parkingu i zdała, bo jej egzaminator kazał jej wyjść z samochodu, żeby ochłonęła. Aaa i jeszcze jedno, żeby zdać musisz trafić po prostu na odpowiednią porę, żeby twój WORD miał już wyrobioną normę oblanych ludzi, wtedy możesz popełnić nawet 10 błędów a i tak zdasz.

 Jest jeszcze możliwość, że po prostu trafisz na człowieka zamiast na egzaminatora, który od wejścia do samochodu, nie chcąc Cię oblać, będzie Ci dawał kolejne szanse poprawy twoich błędów żebyś tylko zdał. Bo i tak już oblał tylu kursantów, że wystarczy na dziś!

Posted on 20:04 by Unknown

11 comments

poniedziałek, 6 lipca 2015

Każdy z nas chciałby być kochanym. No, to przecież jesteśmy kochani przez rodziców, przyjaciół, kuzynów, czy kuzynki ( jakbym wam tego mało to z kuzynką też możecie się chajtnąć ), więc czego nam tak naprawdę brakuje ? Poczucia bliskości drugiej osoby, złapania się za ręce, spojrzenia sobie w oczy, wspólnego milczenia. Taaa jasne... Marzenia ! Takie kity to mogę wciskać frajerom, takim niedorajdom co to nie potrafią wyjść z domu i zagadać do dziewczyny. Wy Tacy nie jesteście i wiecie o co chodzi w te klocki. Dziewczynę trzeba zerżnąć, żeby była Twoja, ale wcześniej musisz sobie wszczepić taki specjalny nadajnik, który będzie Ci mówił, że z Tą to na pewno nie pójdziesz w krzaki, bo jest dziewicą, ale już tamtą pójdzie Ci łatwo, bo ma doświadczenie w tych sprawach i bez problemu da Ci się zaciągnąć do łózka na pierwszej randce.


Oczywiście dla większości z was to jasne, ale jakby przez przypadek trafił tu jakiś laik z ciemnogrodu, to przynajmniej w pewnym stopniu może się dowiedzieć jaki los go czeka.
Bardzo łatwo się o tym wszystkim pisze, a to dlatego ,ze teoria zawsze brzmi pięknie. W praktyce niestety wygląda to dużo gorzej:
Masz 17 lat, ale do tej pory nie spotykałeś dziewczyny, która byłaby warta grzechu. Mówisz sobie, że skoro ma być to ktoś wyjątkowy to warto jeszcze poczekać. No i generalnie wszystko jest w porządku, do czasu kiedy przypadkiem spotykasz kumpla ze szkolnej ławki a on zaczyna Ci opowiadać, że ostatnio był na świetnej imprezie (nieważne, że jeszcze przed startem wypili z kumplem 0,7 na dwóch ), genialni ludzie, świetna muzyka i  oczywiście piękne dziewczyny: Podchodzę do jednej i pytam się czy ze mną zatańczy. Ona z wielką chęcią porwała mnie na parkiet, ale przy pierwszej wolnej zorientowałem się, że nie o taniec jej chodziło....
I w tym momencie trafia Cię szlag, bo niby jak to możliwe, że Twój kumpel, totalny nieogar, niedorajda życiowa i do tego spłukany do reszty zaliczył laskę na pierwszej imprezie w tym roku a Ty kończysz na zwykłych randkach, po których nie dość, że jesteś znowu sam , to jeszcze z pustym portfelem.


Ale że cierpliwość popłaca, to w końcu za chyba 100 razem (sam nie wiesz, bo przestałeś już liczyć) Ci się udaje. Poznajesz super laskę, dokładnie taką o jaką Ci chodziło: wysoka, szczupła blondynka, szyny jak stąd do nieba a cycki idealnie na poziomie Twoich oczu. Na razie sam nie możesz w to uwierzyć, że Ona w ogóle się z Tobą umówiła, do chwili w której znajdujesz się w jej domu. Trochę skrępowany całą ta sytuacją pytasz gdzie możesz powiesić koszulę, ale nie dostajesz odpowiedzi, bo właśnie w tej chwili czujesz jak jej dłonie dobierają się do Twoich bokserek. Przecież to oczywiste, że wylądujecie w łóżku a wasz seks będzie cudowny ! Ale jeśli myślisz, że usłysz ode mnie: No brachu, jestem z Ciebie dumny, to niestety muszę Cie rozczarować. I lepiej, żebym zrobił to ja teraz, niż ty sam za miesiąc, kiedy dowiesz się, że to akurat były dni płodne, a Ty w swoim zauroczeniu i spontaniczności zapomniałeś założyć gumkę. Wiem, że w szkole tego nie uczą, ale prawda jest taka, że:

Seks nie jest dla dzieci


Żeby było jasne, nie mówię tutaj o 7 letnich przedszkolakach, ale o ludziach podobno dojrzałych I rozumnych ( jak twierdzą ich rodzice ). Tylko, że do dziś nie wymyślono idealnego, niezawodnego sposobu na zmierzenie naszej dojrzałości, no a zwłaszcza tej seksualnej. To, ze masz już 16 lat a Twoi rodzice już od dawna o tym z Tobą rozmawiają nie jest żadnym dowodem Twojej dojrzałości. Dlaczego ? Bo możesz sobie wmawiać, że tak wiesz co to jest miłość, tak jesteś romantyczny, bo pracujesz nad tym od dobrych kilku lat a w dodatku wyznaczyłeś sobie bardzo rozsądną granicę, że przed 20 nie pójdziesz z nikim do łóżka. I wiesz co ? Ja Ci wierzę; teraz kiedy siedzisz z tabletem, telefonem, przed komputerem I czytasz ten post, ale ciekaw jestem, czy będziesz taki twardy jak zostaniecie sam na sam a Ona np. Zacznie się przy tobie przebierać.
Oczywiście większość z was będzie w tym momencie zachwycona, ale są też i tacy, którzy w takich chwilach odczuwają głębokie rozczarowanie bo : Ona tak przecież nie wygląda !

Bez wzoru


Naukowcy twierdzą, że cały świat zbudowany jest na wzorach. To znajdźcie mi proszę wzór na udany seks. Uwaga : 3, 2, 1...Nie ma ! Nawet Hawking go nie znalazł. To, ze Twój kumpel z ławki miał udane bzykanko w wieku 17 lat wcale nie oznacza, że na Ciebie też już pora. To, że nie bzykałeś się jeszcze do tej pory nie jest ujmą na honorze, tylko raczej głosem rozsądku. Poza tym człowiek to nie instrument, że jak masz ochotę to sobie na nim pograsz, a jak nie masz to nie, bo do tanga trzeba dwojga. Człowiek to nie instrument, a seks, to nie narzędzie, które musisz się nauczyć jak najszybciej obsługiwać. Pewnie dlatego nie na to ,żadnej instrukcji obsługi. Ale, żebyście się nią załamali z powodu jej braku, to przypomnę wam, że kreatywny ludzki mózg przerobił dla nas zasady dynamiki. Z fizyki w liceum zapamiętałem tylko to :D





II zasada seksu 
Ciało puszczone raz puszcza się cały czas.
III zasada seksu 



Ciało rzucone na łoże traci na oporze, a rzucone na dywanik traci bieliznę i stanik.

Posted on 16:18 by Unknown

8 comments