Wiecie; zanim zabrałem się za napisanie tego tekstu wstukałem sobie najpierw w googlach : Życie jest jak... Oczywiście możecie sami sprawdzić jakie przedziwne hasła wam wyskoczą. U mnie w rankingu top 5 na pierwszym miejscu był tramwaj – trzeba wiedzieć kiedy wysiąść. No dobra, ten tekst jest dość znany, ale kolejne propozycje naszego wujka były dużo bardziej zaskakujące. Srebrny medal zdobyły szachy a na ostatnim miejscu podium był okręt na burzliwym oceanie. 
No cóż; wino i pusty chlebak musiały się zadowolić gromkimi oklaskami mojej klawiatury. Wszystkie te porównania pewnie są trafne, ale wiecie jak to jest; ilu ludzi, tyle definicji. Dla mnie;
Życie jest jak wynik z matmy


Dobry, albo zły. Innej możliwości nie ma. I gdyby to była tylko kwestia matmy, to pewnie by mnie to nie ruszyło, bo sam jestem ( jak niektórzy twierdzą) bezrobotnym humanistą. Ale niestety tak nie jest... Dzisiaj dosłownie wszystko jest czarno – białe, dobre, albo złe. Nie ma nic pomiędzy, nie ma żadnego “ale”, bo nie ma czasu na to, żeby się zastanawiać, czy zrobiłem dobrze dając uczniowi dwóję na sprawdzianie. No dobra, może nie tyle, że nie ma czasu, co nie ma sensu. Przecież punkty mówią same za siebie; na więcej nie zasłużył. Wiecie; miałem taką sytuację ostatnio na egzaminie z socjologi. Przyszedłem do gabinetu na umówiony termin, żeby odczytać swoją pracę. Wykładowca pokiwał głową i zapytał, czy dużo się uczyłem, bo moje odpowiedzi są bardzo trafne. Nieważne co mu wtedy odpowiedziałem; to nie ma większego znaczenia. Ważne w tamtym momencie było tylko to, że byłem pierwszy. Wykładowca nie czytał wcześniej żadnej pracy z mojego roku, dlatego dostałem wysoką ocenę. Gdybym przyszedł tydzień później, gdybym chociaż czytał tą pracę jako dziesiątą, to on już by się zastanawiał, zacząłby przekopywać inne prace i doszukiwać się u mnie braków. A tak, że moja praca była jako pierwsza, to ich po prostu nie widział. Ta sytuacja była jedną z niewielu czarno – białych. Część z was pewnie i tak pomyśli sobie, że miałem po prostu farta.

Czarno – białe sentymenty

To taki sam oksymoron jak zimny ogień. Różnica jest tylko taka, że zimne ognie istnieją a czarno – białe sentymenty nie... Prosty przykład;
Wszyscy, ale to wszyscy bez wyjątku ludzie, przy robieniu porządków w szafie, garażu, na działce dzielą rzeczy na 3 trzy kategorie;

1. Przyda się
2. Nie przyda się
3. A może jeszcze kiedyś...
Tadam! Właśnie udowodniłem wam, że czarno – biały świat nie istnieje, bo gdyby tak było, to ludzie by się nad niczym nie zastanawiali. Wyrzuciliby do kosza stary egzemplarz Ani z Zielonego Wzgórza, bo przecież kartki były już potargane, pożółkłe a okładką był dwudaniowy obiad. A jednak nadal trzymamy na naszych półkach lektury szkolne sprzed 30 lat, z których korzystali nasi rodzice a czasem nawet dziadkowie. I z jednej strony patrząc na samą okładkę odrzuca nas od tej książki, ale z drugiej tak strasznie chcemy się dowiedzieć co znowu szalona Ania wymyśli i czy Gilbert w końcu powie jej, że ją kocha. Jak myślicie, kto wygra tym razem? Serce, czy rozum?

Za co cenię naukowców

Za ich pewność, że pająk jest stawonogiem a nie strunowcem, za to, że zawsze na wszystko mają niezbite dowody, że nie zastanawiają się nad tym czy można mieć ciastko i zjeść ciastko. Jak dla mnie Arystoteles miał rację mówiąc, że dobro nie jest jedno. Ono jest inne dla każdego. Zawsze kiedy mam wybór między a i b zastanawiam się gdzie jest c, bo ciągle mam wrażenie, że jedno równanie nie rozwiąże mojego życia.