Małe dzieci są słodkie (jak śpią to tym bardziej, ale nie tylko), bo nie dość, że mają w sobie tą radość życia, tą chęć poznawania świata( czyli to czego nam często brakuje), to dodatkowo potrafią wymyślać niestworzone historie i tego im zazdroszczę. Ale najbardziej na świecie to zazdroszczę im tych wspaniałych marzeń; „Kiedyś zostanę sławną piosenkarką”, „Jak dorosnę będę taki jak mój tata”, „Dziś było super, ale jutro to będzie jeszcze lepiej bo zbudujemy statek kosmiczny!” Takich marzeń mógłbym wymieniać tysiące a i tak nie wymieniłbym wszystkich, bo kreatywność dzieci nie zna granic. Nieważne czy tym marzeniem jest koszulka z podpisem Marcina Gortata, czy nowy komputer w stylu Monster High, bo jak śpiewała Majka Jeżowska: „Marzenia się spełniają!”

Każdy ma marzenia
Dziecko, dorosły, nawet kot ( bo dostać miskę mleka to czasami też może być tylko marzenie). Różnica jest tylko taka, że te marzenia dziecka i kota (żeby nie było nie porównuję ich ze sobą) są prawdziwe, albo inaczej; są czymś oryginalnym, naprawdę wyjątkowym a nie to o czym większość z nas dzisiaj myśli, czyli weekend i urlop. No, bo powiedzcie szczerze; co wam przyjdzie z tego wolnego oprócz poprasowanych ubrań, zreperowanej pralki, czy 3 dodatkowych kilogramów, które potem będziecie zrzucać niewiadomo ile? Nie twierdzę, że każdy weekend w domu musi być beznadziejny i że na urlopie nie robi się nic oprócz grillowania w towarzystwie procentów i ludzi. Tylko ludzie! Pomyślcie przez chwilę, czy to są marzenia o które naprawdę warto walczyć za wszelką cenę? No i druga sprawa; Jak wiele jesteście w stanie poświęcić, żeby to wasze marzenie się spełniło? Nie każę wam od razu walczyć z Rakiem (którego mam wielką nadzieję, że nie macie). Nie o to mi chodzi. Po prostu moim zdaniem;

Choroba motywuje do działania
Oczywiście znowu; nie zawsze i nie każdego, ale jednak bardzo często. Przykładów mógłbym mnożyć całe mnóstwo; zaczynając od indywidualnych przypadków a kończąc na książkach w których każdy rozdział do historia jakiejś osoby doświadczonej przez los; niekoniecznie bezpośrednio. Bo przecież każdy z was dobrze wie o tym, że jakiekolwiek choroba to nic przyjemnego. Często właśnie dlatego jęczymy i stękamy i niewiadomo co jeszcze robimy, bo jest nam tak bardzo źle. Ale musicie mi uwierzyć, że to jest nic... To nic w porównaniu z bólem jaki przeżywamy, kiedy bliska nam osoba cierpi, może nawet krzyczy z bólu! Tylko, że tu znowu nie mogę władować wszystkich do jednego wora, bo są i takie osoby, które dzięki swojemu (jakbyście to nazwali) przykremu doświadczeniu odkryły sens życia! Bo...

O marzenia trzeba walczyć!

Zawsze! Do końca i z całych sił! 
Wiecie; pamiętam jak byłem z fundacji u pewnego chłopaka na onkologii. Miał 18 lat, czyli był prawie moim rówieśnikiem a mimo to czułem się przy nim tak jakbym chodził dopiero do przedszkola życia. No, bo wiecie jak to jest; łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Ja po prostu zwyczajnie nie wiedziałem jak mam z nim rozmawiać. To była sytuacja z cyklu tych beznadziejnych, gdzie nawet „jak minął dzień” brzmiało głupio. „Mam nowotwór, ale poza tym to wszystko spoko” No przyznacie sami, że brzmi to co najmniej słabo... Tylko, że nieoczekiwanie mój problem rozwiązał się sam. Ten chłopak sam zaczął o sobie opowiadać; może nie tyle o sobie co o swoim nowotworze. Powiem wam szczerze, że byłem mocno zaskoczony tym jak zwyczajnie Ono tym opowiadał. Mało tego; miał już zaplanowane co zrobi po wyjściu ze szpitala, do której firmy napisze, gdzie będzie pracował i kiedy spotka się z kumplami. 

Spełnione marzenie przynosi radość

Niedługo po tym spotkaniu znaleźli się ludzie dobrej woli, którzy postanowili spełnić marzenie Mateusza o nowym monitorze do streamowania. Co było dalej? Dokładnie nie wiem. Pamiętam tylko zaskoczenie Mateusza kiedy dostał nowy monitor. I pewnie powiecie, że teraz przeczę sam sobie, bo przecież monitor to nie marzenie. Dla mnie może i nie, ale ja póki co na swoje zdrowie nie narzekam, bo tak naprawdę nie mam powodu. Ja mogę sobie kupić nawet plazmę do pokoju, bo zdołam na nią uzbierać i jeszcze się nią nacieszyć. Różnica jest taka, że dla mnie będzie to tylko kolejna nowa rzecz. Dla niego było to spełnienie marzeń.