Weekend minął jak z bicza strzelił (jak zwykle). Pamiętam jakby to było wczoraj jak pakowałem najpotrzebniejsze rzeczy i jechałem na weekend do domu. A teraz? Teraz jest poniedziałek, godzina 20:18, czyli moment w którym zorientowałem się, że tak właściwie, to przez te trzy dni nie zrobiłem kompletnie nic! Nic poza wyjazdem...

Na Rekolekcje

Straciłem prawie całe 3 dni swojego życia siedząc w Domu Rekolekcyjnym z około 60 osobami, z których ponad połowy praktycznie nie znałem. I wiecie co? Z wielką chęcią straciłbym te trzy dni swojego życia w taki właśnie sposób jeszcze raz. Ciekawi dlaczego? Ano dlatego, że na Rekolekcjach

Można odpocząć

Od przytłaczającej nas codzienności, od monotonnych, machinalnie wykonywanych codziennie rzeczy, od bezsensownego pośpiechu za nie wiadomo czym, od nadmiaru obowiązków i towarzyszących im nerwów. Przyjeżdżając na Rekolekcje zostawiłem to wszystko ( chociaż na te kilka dni) za sobą. Powiem wam, że pomogło. Brak czasu na telewizję, bezsensowne siedzenie na fejsbuku, czy nawet słuchanie muzyki to jedna z niewielu rzeczy, dzięki której znalazłem moment, żeby pomyśleć na spokojnie o swoim życiu, o tym kim jestem i co tak właściwie jest dla mnie ważne. Z resztą nawet gdyby ten telewizor, czy ten laptop z internetem tam był to i tak nie było czasu na przeglądanie co ciekawego dodali znajomi na fejsie, z czego się bardzo cieszę. Są wśród was pewnie tacy, którzy myślą; "Co za wariat! Pojechał na 3 dni na rekolekcje, w dodatku bez internetu i jeszcze się z tego cieszy."

Dla tych wszystkich, którzy nie podzielają mojego entuzjazmu mam dobrą wiadomość: nie jesteście sami. Kiedy przed wyjazdem w Niedzielę do domu rozmawialiśmy przy obiedzie, to od wielu koleżanek i kolegów słyszałem: " Za każdy razem kiedy wyjeżdżam na rekolekcje nie potrafię się pozbierać, niby chcę jechać ale jakoś tak najchętniej zostałbym w domu. Ale potem w końcu przyjeżdżam tutaj a w niedzielę nie chce mi się wracać do domu, bo tak mi tu dobrze".  I to wszystko nadal bez internetu, ale za to z drugim człowiekiem obok, albo na przeciwko jak kto woli.

Można się też integrować


Bo poza modlitwą, był też czas na śpiew, zabawę, czy rozmowy w 25 osób, w jednym trzyosobowym pokoju. Dobrze, że były dwa okna :D Pamiętacie jak wspominałem, że ponad połowa osób, była dla mnie obca? No, to problem rozwiązał się sam właśnie w tamtym ciasnym pomieszczeniu. I nikt nie widział problemu, że mały, że gruby, czy, że za wysoki na moje progi, bo chociaż każdy miał swoje nazwisko i numer pesel, to byliśmy(chociaż pewnie powinienem napisać, że nadal jesteśmy) jak jedna wielka rodzina! I tak jak to już w rodzinie bywa każdy ma jakieś problemy; jeden potrzebuje wyciszenia a drugi otwarcia się na ludzi. Jeden potrzebuje modlitwy w samotności a drugi wspólnego śpiewu na cześć Boga.

Czegokolwiek byś jednak nie potrzebował, znajdziesz to na rekolekcjach i to nie w pięciozłotowej monecie, którą wrzucisz na ofiarę, ale w Bogu i drugim człowieku. Chcesz w samotności i modlitwie szukać swojej właściwej drogi? Proszę bardzo. A może wolisz pogaduchy do późnych godzin nocnych? Załatwione! Na pewno w jakimś pokoju o pierwszej w nocy pali się jeszcze światło i czekają na Ciebie! Myślę, że najlepszym rozwiązaniem jest połączenie tych dwóch opcji.

A co ze snem?



Sen też jest dla ludzi, tak jak miłość, czy jedzenie; "Bo miłość to jest dobra rzecz, lecz, żeby kochać trzeba jeść..." Mi te sześć godzin snu w zupełności wystarczyło. Resztę nadrobiła pozytywna energia, która udzieliła mi się w tym miejscu, ale też dzięki wyjątkowym ludziom, których spotkałem.  A Ty byłeś/aś kiedyś na rekolekcjach?