No
właśnie! Dobre pytanie... Tylko chyba trzeba by je zadać
licealistom, albo gimnazjalistom, żeby odpowiedź była obiektywna.
No, ale niestety, albo stety ja już szkołę skończyłem i wiecie
co ? Wbrew pozorom czasy liceum nie były dla mnie tymi najlepszymi.
Może nie jestem pod tym względem obiektywny i piszę to pod wpływem
negatywnych emocji, ale wydaje mi się, że szkoła tak naprawdę nic
nie wnosi do naszego życia.
Wchodzisz
do klasy i siadasz w ławce (swoją drogą ciekawe czemu? Ale o tym
później), wyciągasz długopis, zeszyt i podręcznik już w sumie
odruchowo, zapisujesz temat lekcji i zaczynasz rozwiązywać nudne
zadania z podręcznika, które czasem rozumiesz, niekiedy
rozwiązujesz je odruchowo wcale się nad nimi nie zastanawiając. Są
jeszcze na szczęście tacy, którzy pytają; "...po co mi to
wiedzieć...?" I wiecie co wam powiem ? Ci ostatni zadają
bardzo słuszne pytanie a odpowiedź brzmi bardzo prosto; Musisz zdać
egzamin!
I
na tym koniec, bo wychodzisz z 45-minutowej lekcji znudzony, bardziej
zaspany po niż przed, w dodatku nie pamiętasz z niej prawie nic, bo
nasz mózg przyswaja informacje przez pierwsze 10-15 minut. Potem
zaczyna się już tylko dobra gra aktorska.
Wiadomości,
które są w podręczniku są bardzo ważne, ale z punktu widzenia
nauczyciela, bo to szkoła jest rozliczana z tego ile procent
zdobędziesz na maturze, którą na dobrą sprawę możesz się
podetrzeć. Przychodzisz na studia z wynikiem 130pkt w rekrutacji i
nikt Cię o to nie pyta jak udało Ci się to zrobić. Wchodzisz na
pierwsze ćwiczenia i dowiadujesz się, że tak na prawdę to nie
wiesz nic. Niczego Cię w szkole nie nauczyli; ani tego dlaczego
dinozaury wyginęły, ani tego dlaczego ludzie chorują na
Schizofrenie, ani też tego, jak zbudwany jest człowiek, bo twoje
informacje kończą się na podręcznikowej definicji.
Dlaczego w szkole jest tak nudno?
Wskażę
wam winowajcę. Niestety nic wam to nie da, bo już nie żyje.
Nazywa
się Jan Fryderyk Herbart. Stworzył On sprawny system, który
zakłada, że w krótkim czasie zostaje nam przekazana duża ilość
wiedzy - tzw.encyklopedyzm(w dodatku był Niemcem). Praktyczne, czyż
nie ? Ale to nie koniec! Siedzisz w ławce, choć po wf-ie jesteś
pełen energii, bo tak jest nauczycielowi łatwiej zapanować nad
klasą w ciągu 45 minut. Przychodzisz do domu i siadasz nad zadaniem
z którego niewiele kumasz, ale kujesz na blachę, żeby zdać, a jak
Cię kolega zapyta co było na sprawdzianie to często-gęsto
odpowiadasz "nie pamiętam".
Tak
właśnie wygląda dzisiejsza edukacja-nudy na pudy...
Najgorsze
jest to, że tak na prawdę istnieją sposoby na efektywną naukę i
zabawę. A to dopiero zjawisko!
Pedagogika
waldorfska Rudolfa Steinera opierała się na doświadczeniu.
Uczniowie nie dostawali ocen, bo też nie to było najważniejsze,
nie uczyli się z przygotowanych już podręczników, by nie narzucać
im tego, co w danym momencie ma być dla nich istotne. Prawdziwe
poznanie siebie i świata, rozwijanie swoich zainteresowań i brak
rywalizacji o piątkę z aktywności. To nie jest utopia, tylko komu
tak naprawdę zależy dziś na człowieku?
Dobra rada
Jeśli
macie, mieliście niepowodzenia szkolne, niewystarczająco dobre
oceny, nauczyciela, który twierdzi, że i tak nie zdacie, to po
prostu olejcie oceny i uczcie się tak jak potraficie - dla siebie, a
wyniesiecie z 45-minutowej lekcji więcej niż po wykuciu 40 stron
podręcznika na sprawdzian. Życie staje się piękniejsze nie wtedy,
kiedy dostajesz piątkę ze sprawdzianu, ale wtedy, gdy za
pięćdziesiątym razem uda Ci się w końcu poprawnie wyznaczyć
deltę.
PS Pisze
to osoba, która skończyła ogólniak z dwóją z polskiego i miała
89% na maturze pisemnej.
Mógłbym na palcach jednej ręki policzyć co było przydatne przez te prawie 8 lat(II gimnazjum). Nie rozumiem 3-letniej nauki, która jest pod egzamin jak i tak nie będziemy pamiętać wszystkiego. Dlatego ja nie uczę się nieprzydatnych rzeczy(czyli jakieś 90%:)). A przyswoję mniej więcej 3 miesiące przed egzaminem powtarzając. Może trochę ryzykuję ale nie mam super mózgu, który wszystko pamięta za pierwszym razem. Poza tym, egzamin to nie matura, która jest trochę jak sesja a do niej uczą się 2 dni przed :)
OdpowiedzUsuńTwój punkt widzenia jest różny od mojego, bo ja jestem juz na studaich a uczelnie wyższe to już nie to samo co szkoła, gdzie musisz odrabiać zadania domowe, gdzie poprawiasz jedynki na zajęciach dodatkowych i gdzie prawie każdy przechodzi z klasy do klasy od podstawówki aż do szkoły średniej. Przede wszystkim w szkole brakuje praktyki i dlatego siedzenie tam jest największą karą dla ludzkości.
OdpowiedzUsuńNa szczęście mam zupełnie inne wspomnienia z LO. Ale to było przed ,,reformą''. :D
OdpowiedzUsuńWielka szkoda,że te reformy tak rzadko są na lepsze...
Usuń