Kolejny dzień wygląda tak samo: przychodzę do pokoju, zniechęcony do życia, a może po prostu zwyczajnie zmęczony całym dniem zajęć na uczelni. Jak zwykle z nudów otwieram facebooka i zupełnie przypadkiem ( z resztą jak zawsze ) wyskakuje mi reklama z promocją pewnego wydawnictwaZa trzy książki zamiast 80 zł płacę niecałe 40. Głupi by nie skorzystał !
Autorem pierwszej z nich jest bla bla bla..... Nieważne kto, ani jaki tytuł, bo nie zamierzam wam dziś robić darmowej promocji obojętnie jakiej z kupionych przeze mnie książek. To by było bez sensu. Nie będę się też wymądrzać jak nasi nauczyciele: "Pan Tadeusz to Epopeja narodowa i musicie ją znać ! " 
Przydługie wstępy mnie zwykle nudzą, dlatego postaram się przejść do rzeczy.

Lubię czytać książki. Czy to zbrodnia?

Z tego co wiem, to nie, a przynajmniej nie aż tak ciężka, żeby mnie za to posadzili. Mimo to czasami czuje się jak jakiś nolife...

Po dziewięciu godzinach spędzonych na uczelni, kolosie, którego prawdopodobnie oblałem, kolejnej nieplanowanej reorganizacji mojego dnia, czasem tygodnia, chcę tylko w spokoju us najzwyczajniej na świecie przeczytać książkę do której zabieram się od trzech dni.  To jest ten moment kiedy wychodzę na dziwaka, bo zamiast iść na koncert do studenckiego klubu, usłyszeć ten upragniony przez niektórych pstryk otwieranej puszki piwa, ja wolę zaszyć się w magicznym świecie wyobraźni, gdzie wszystko jest takie, jakie być powinno.

To wszystko wina.....SZKOŁY !

Zastanawiałem się kiedyś nad tym; dlaczego? Dlaczego tak bardzo nie lubimy czytać książek? I wydaje mi się, że znam odpowiedź, a jeśli się mylę to mnie poprawcie. To, że sam wyraz książka wywołuje u nas nagłe zawroty głowy i bóle brzucha, że nie lubimy chodzić do biblioteki ( także tej miejskiej ) jest winą szkoły, a konkretnie; obowiązku...
Nikt, tu nie musi się z tym ukrywać, bo ja też nie jestem (jakby to powiedziała moja dziewczyna) cyborgiem, który średnio co dwa tygodnie musi przeczytać 850 stron, nudnej jak flaki z olejem lektury. Jaki to ma sens? ;przeczytać Epopeję narodową i nie zapamiętać trzech najważniejszych nazwisk? To nie ma sensu. ŻADNEGO!

Nie ma nic gorszego w życiu niż obowiązek.
Chcecie dowodu ? Zróbcie mały eksperyment - spokojnie, to nie będzie od was wymagał dużego wysiłku. Jeszcze o tej porze... musiałbym być chyba nauczycielem, żeby wymagać czegoś co zajmuje mnóstwo czasu i jest bez sensu :D

Eksperyment

Weźcie kartkę i podzielcie na pół. Jedną połówkę zatytułujcie np. "Potop" ,a drugą, chociażby "Gra o Tron" , już zrobione? To teraz napiszcie po każdej stornie 10 zdań- tylko sensownych :D. No i macie dowód na papierze .

No, ale ktoś mi powie: "Ja nie czytam książek i nie chodzę do biblioteki, bo wszystko jest w internecie. Taka osoba ma rację, czy jest w błędzie?

O tym już wkrótce...