I tak nadszedł....poniedziałek


Czasami zastanawiam się nad tym; po co? Dlaczego ? Jaki to ma sens?
Jaki sens ma wstawanie o 5:30 rano, skoro wyłączając budzik jesteś wkurzony o sam fakt tego ,że zadzwonił. Ubierasz się w pośpiechu z nadzieją ,że zdążysz jeszcze na zajęcia. Spocony wpadasz na salę wykładową, już automatycznie grzebiesz w torbie szukając yyy szczęścia? I nagle z ust wykładowcy słyszysz: Dlatego Arystoteles był wielki. A w głowie masz takie jedno wielkie WTF? Przecież umarł, jest kupą prochu. Jak może być wielki?
Wychodzisz z sali i jesteś ściekły, bo 1,5 godziny przespałeś na wykładzie, żeby na koniec się dowiedzieć, że ktoś umarł, też mi wiadomość; przecież co chwilę ktoś umiera...a ja codziennie muszę zapieprzać 20 km busem, żeby się dowiedzieć, że jakiś od siedmiu boleści filozof pożegnał się ze światem 16 wieków temu.

Moje życie jest trudne bo ....


To prawdopodobnie jest początek Twojego jakże interesującego monologu. Lista numerowana jest tutaj chyba nie na miejscu, bo tak naprawdę to niekończąca się opowieść (albo jak kto woli Moda na Sukces) o tym co mi w życiu nie pasuje ( czyli prawie wszystko); dlaczego On/Ona wyprowadził mnie z równowagi, bo nie kupiłam dziś nic ładnego a następne przeceny będą dopiero za miesiąc, bo szef wiecznie narzeka a ja nie mogę mu wygarnąć, bo mam rodzinę na utrzymaniu.

No tak ten szef ma nowego merca, pensję z co najmniej czterema zerami, elegancką marynarkę i koszulę od Armaniego inną na każdy dzień. Jakie ot ma znaczenie, że przez ostatnie 15 lat charował jak wół na to co ma teraz, że żona go rzuciła, bo nawet w łóżku leżała już z prawie obcym facetem, że własne dzieci mówią do niego na ulicy proszę pana.
Ty może nie masz wypłaty z czterema zerami, ale masz rodzinę. Kochającą żonę, która każdego wieczora czeka na Ciebie aż wrócisz z pracy, trójkę nieznośnych dzieci, które sprawiają, że jak zostajesz sam w domu w którym panuje przeraźliwa cisza to zastanawiasz się czy to przypadkiem nie deja vu.

Na pytanie który rodzaj szczęścia wolicie odpowiedzcie sobie sami.

Jestem szczęśliwy – mam przyjaciół

Możecie się śmiać, a proszę bardzo, ale jestem ciekaw co zrobicie jak podczas przejażdżki rowerem zostaniecie potrąceni przez wariata drogowego, wasz rower pójdzie na złom, a z iPhona zostanie tylko karta SIM ?
Będziecie jęczeć z bólu i modlić się o to ,żeby jak najszybciej wyjść ze szpitala. Skąd to wiem? Bo dwa lata temu sam trafiłem do szpitala. Wiedziałem, że nie uniknę operacji a jednocześnie chciałem jak najszybciej stamtąd wyjść. Wiecie kiedy poczułem się szczęśliwy? Kiedy po wszystkim na sali zobaczyłem rodziców. Wzrok dziewczyny jeszcze przed operacją pamiętam do dziś.
Po jakichś niecałych 24 godzinach dostaje od kumpla wiadomość. Kiedy możemy do Ciebie przyjść? Najchętniej zobaczyłbym ich zaraz, ale nie nie miałem siły nawet wstać. 

Nieszczęścia są takie bez sesnu


Jeśli mając 7 lat dowiadujesz się, że do końca życia będziesz niepełnosprawny, w najlepszym wypadku będziesz potrafił jeździć na wózku inwalidzkim to pewnie zadajesz sobie pytanie: Czy moje życie ma jeszcze jakiś sens ? Owszem ma i to wielki !
Udowodnić ? Bardzo proszę.
Jako siedmiolatek tracisz możliwość przejażdżki rowerowej, czy gry w piłkę z chłopakami na boisku, ale teraz wiesz że stłuczenie nogi na betonie jest niczym, w porównaniu do paraliżu kończyn dolnych.
W dodatku kiedy kumpel przychodzi do Ciebie pochwalić się nowymi butami na boisko mówisz mu: Patrz moje mają już rok, a nadal wyglądają jak nowe :D W swojej klasie jesteś już teraz dwa kroki przed kolegami, bo wózek nauczył Cię innego patrzenia na świat. Po co się zabijać o ostatniego chipsa jak można się poskładać po 10 gorszy, kupić nową paczkę, i znowu cieszyć się ulubionym smakiem, po co mi nowe buty, nowy telefon, wygrana w totka jeśli to wszystko można stracić w przeciągu jednej minuty.

Czasem jednak takie wnioski mogą się okazać niebezpieczne.

Samobójstwo- śmierć na własne życzenie


Wydaje mi się, że ludzie nie doceniają wartości życia. Ja rozumiem młodość, spontaniczność zabawa, ale wszystko z rozwagą Carpe diem. Wiecie, mam 21 lat, także nie uważam się za jakiegoś starucha. Mimo wszystko myślę sobie, że zbyt rzadko doceniamy to co mamy tu i teraz.

Ostatnio poznałem historię pewnych majówkowych imprezowiczów. Można by określić ich jako nierozważnych, ale bardziej pasuje mi do nich pojęcia idioci ! Bo kto normalny mając 24/25 lat na karku, czyli całe życie przed sobą, pakuje się nawalony za kółko i pędzi 140 km/h. Jeszcze jestem w stanie pojąć jeśli robi to sam, bo jeśli Ci na życiu nie zależy do c'est la vie, ale mógłbyś chociaż uszanować to ,że inni mają jakieś życiowe plany, marzenia... Chyba nigdy nie zrozumiem takich ludzi.
No sami powiedzcie, czy to jest normalne, że 30 letnia matka w szpitalu musi wybierać między swoim życiem a życiem dziecka, kiedy ze szpitala obok właśnie wychodzi 4 młodych ludzi, którzy ledwo co przeżyli wypadek z własnej głupoty?!

Ciągle chcemy więcej i więcej. Startujemy w wyścigu szczurów, żeby zdobyć co właściwie?
Aaa tak... szczęście. A może warto w końcu przestać narzekać jak to ja mam źle? Jaki jestem nieszczęśliwy? Kiedy następnym razem spotkasz na swojej drodze dziecko, niewidomego przechodzącego przez pasy, mężczyznę na wózku usiłującego dostać się od autobusu, to najpierw doceń to co masz, a potem spytaj się, czy może On nie czeka na Twoją pomoc.