Wszyscy niezaprzeczalnie byliśmy kiedyś dziećmi (chociaż niektórzy twierdzą, że mężczyźni z tego nie wyrastają) i dam sobie głowę uciąć, że każdy z nas miał taki moment ( u jednych trwał on dłużej u innych krócej-nieważne), że chciał być w końcu dorosły. Wbrew pozorom bycie dzieckiem nie wydawało nam się wtedy takie super. Przypomnijcie sobie tylko chwilę w której czegoś tam potrzebowaliście: 
-Mamoo!
-Nie teraz, teraz nie mam czasu
-Mamoo!
-Nie widzisz, że jestem zajęta...
-Ale mamo ja potrzebuję nową koszulkę, bo ta jest już brudna...

No właśnie! Dopiero w takich momentach mogliśmy liczyć na jakąś reakcję. Ba! Nawet całkiem szybką. Zupełnie inaczej niestety wyglądało to kiedy wśród wielu ważnych dla nas osób (dorosłych oczywiście) chcieliśmy dodać swoje 3 grosze. Czy ktoś nas wtedy słuchał? No właśnie... Głównie dlatego chcieliśmy wtedy w końcu stać się dorośli! Ale jednym z bardziej sensownych argumentów był ten, że w końcu będziemy mogli decydować o swoim życiu! Przynajmniej tak nam się wtedy wydawało... Bo tak naprawdę to był jeden wielki MIT! Chociaż nie, wróć...Gdyby to chodziło tylko o jeden mit, to jeszcze małe piwo, ale niestety chodziło o znacznie więcej.


Mitologia 18-latka


1. Dostanę w końcu dowód osobisty (tak, ten głupi plastik), który otworzy mi drogę do sukcesu, bo od tej chwili będzie mi już wszystko wolno!

Tylko, że mówiąc "wszystko", chodziło głównie o całonocne imprezy, późne powroty do domu ( lub nie) i kupienie pół litra bez proszenia się o to jakiegoś osiedlowego żula, który uwłaczał naszej godności osobistej. A po skończonej 18-stce...

2. Będziemy mogli go kupić w końcu sami. I to będzie jeszcze większa frajda niż dotychczas, bo przynajmniej ten osiedlowy żul nie będzie nam już pod nosem marudził "czego te dzieciaki znowu chcą?" 

Problem w tym, że jak tylko dostaliśmy już ten ukochany, długo wyczekiwany plastik, to kupowanie alkoholu na legalu przestało być frajdą.

3. W końcu nie będziemy musieli słuchać zrzędzenia rodziców. No, bo przecież jak nam się coś nie spodoba, to zawsze będziemy mogli powiedzieć "goodbye". W końcu jestem pełnoletni i nikogo nie muszę słuchać. 

Najczęściej jednak, kiedy popełnimy jakiś życiowy błąd, to przypomina nam się, że: "W sumie to rodzice coś na ten temat mówili, ale wtedy ich nie słuchałem". 

4. Mówiąc to "goodbye" będziemy mieli w końcu okazję zaznać prawdziwego dorosłego życia. Z dala od zrzędzących rodziców, że znowu nie posprzątałem pokoju, których zawsze można było prosić o radę

Teraz w końcu będziemy mogli o sowim życiu, o tym co zrobimy za 5 minut decydować wyłącznie sami! Tak samo będzie też z problemami typu: brak kasy. Nie! Nie na pizzę, czy piwo z kumplami ale na normalny obiad, środki czystości do łazienki, że o nowych ciuchach już nie wspomnę.

5. Będziemy mogli wreszcie pracować na własny rachunek i żadną kasą (w szczególności tym kieszonkowym) nie będziemy musieli się dzielić. 

No faktycznie nie będziemy musieli, bo nie będzie tak naprawdę czym. Każdy dorosły (tylko nie  ten pseudo) wie, że początki samodzielności zawsze są trudne, tak, że czasem nawet nie starcza do pierwszego. 


6. W końcu będzie można iść spać po 22 i marnować czas na oglądanie filmów dla dorosłych.

No dobra, faktycznie ten argument mi trochę nie wyszedł, bo dzisiaj filmy dla dorosłych są nawet puszczane o 15 w niedzielę w ramach kina familijnego. Te ostrzejsze oczywiście nadal są emitowane w późnych godzinach nocnych, tylko, że tu znowu sprawa wygląda tak samo jak z alkoholem; najlepiej smakuje nam owoc zakazany.
Ale, żeby nie było tak bardzo demotywująco to teraz przejdę do tych pozytywnych stron bycia dorosłym o których wszyscy wiedzą, ale niewielu z nich korzysta .



Jasna strona mocy


Po pierwsze po przekroczeniu tego magicznego progu 18 wiosen mamy czynne prawo wyborcze. Możemy (przynajmniej w pewnym stopniu) decydować o wszystkim co dla nas naprawdę ważne. (To czy zmiana na lepsze zostanie to wprowadzona w życie to już inna inszość.

Po drugie dzięki temu głupiemu plastikowi, który w zasadzie nic nie znaczy możesz oddać krew (jeżeli tylko jesteś zdrowy). Tak, wiem o tym, że igła już od czasów dziecięcych szczepień nie jest przyjacielem człowieka, ale dla uratowania czyjegoś życia chyba warto się poświęcić? Tym bardziej, że po zakończonej akcji dostaje się czekoladę :D No i nigdy nie masz pewności, czy za kilka godzin to właśnie Ty nie będziesz tej krwi potrzebował.